"Polska afera Watergate" – jak nazwali domniemane sprawdzanie bilingów prezydenta Lecha Kaczyńskiego posłowie PiS – nie znalazła potwierdzenia w faktach. Tak przynajmniej twierdzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Potwierdzo jedynie, że sprawdzano bilingi byłego szefa kancelarii Piotra Kownackiego i minister w kancelarii, Małgorzaty Bochenek.
Jednak w "Kropce nad i" posłanka PiS Beata Kempa była pewna, że sprawa jest znacznie poważniejsza. "To więcej niż afera Watergate. Tam nie chodziło o rzecz tak fundamentalną, jak kwestia inwigilacji prezydenta. W tej sytuacji naszym zdaniem tą sprawą powinna zająć się prokuratura" – skomentowała. Na uwagę, że prokuratura zaprzeczyła, by doszło do inwigilacji głowy państwa, posłanka odparła: "My opieramy się na informacjach medialnych, które należy sprawdzić".
Według Kempy odpowiedź prokuratury w tej sprawie była "tak nagła". "Trzeba podjąć postępowanie" – zapewniła. "Złożyliśmy zawiadomienie. Będziemy chcieli odpowiedzi na piśmie" – stwierdziła. Najistotniejsze dla niej jest to, czy premier Donald Tusk wiedział o inwigilacji Lecha Kaczyńskiego i "czy temu nie zapobiegł". "A jeśli nie wiedział, to znaczy, że nie panuje nad nimi. Jeśli wiedział, a nie zapobiegł, to jest po prostu skandal, to jest afera" – dodała.
"Myślę, że będzie jeszcze więcej afer w działaniach tego rządu" – podsumowała.
Pytana natomiast o inwigilację dziennikarzy w latach 2005-2007, czyli w okresie rządów PiS, posłanka odparła: „Nie sądzę, żeby ta sytuacja miała miejsce”.