"Newsweek" ujawnił kilka dni temu nagranie ze spotkania dolnośląskich struktur PO. Na taśmie Donald Tusk daje do zrozumienia, że Paweł Majcher, szef gabinetu politycznego ministra spraw wewnętrznych, straci pracę w resorcie z powodu powiązań z PiS. W nagraniu Majcher został określony mianem "pisiora".
O samym "pisiorze" mówi się jednak ostatnio mniej niż o Grzegorzu Schetynie. Pojawiły się sugestie, że to poseł PO stał za tym nagraniem i przekazaniem go mediom. Ten jednak zdecydowanie temu zaprzecza.
Media podały, że to sam Schetyna miał podpowiedzieć premierowi określenie "pisior".
Głosy są w tle, kilka głosów. Były głosy z tłumu. Ja nie dopowiadałem - tłumaczył Schetyna w TVN24.
Jego zdaniem z całej sprawy nie należy robić afery. Posłowie PiS mówią o nas platfusy, platformersi. W języku politycznym to dopuszczalne - powiedział Schetyna w TVN24. Źle się jednak stało według niego, że taśma wyciekła do mediów. To brak refleksji - dodał polityk.
Schetyna prowadzi wewnątrzpartyjne dochodzenie. Kto nagrał i upublicznił taśmę?
Na razie nie mam żadnych podejrzeń - powiedział poseł. Jego zdaniem nie się co doszukiwać drugiego dna. Nie sądzę, żeby ktoś chciał komuś tym zaszkodzić - dodał Schetyna.
Polityk odniósł się także do słów szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza, który pytany o taśmę odrzekł, żeby pytać o to Grzegorza Schetynę.
To jest absurdalne. To wskazanie wynika być dlatego, że dotyczyło to Dolnego Śląska za który czuję się odpowiedzialny - odpowiedział polityk.
Schetyna przyznał, że o sprawie taśmy i "pisiora" jeszcze nie rozmawiał z premierem Donaldem Tuskiem.