Kurski wrzucał na Twitterze zdjęcia zrobione wśród mieszkańców Kijowa, w tym m.in. z Witalijem Kliczką, a także ze znajdującymi się na Majdanie przedmiotami, np. tarczą niedawno używaną przez Berkut.
Największe emocje wzbudziła jednak słitfocia wykonana na tle barykady z opon. Reakcja internautów była natychmiastowa - liczba memów rosła z godziny na godzinę.
- Mieliśmy do czynienia z przykładem niewyobrażalnego hejterstwa i zorganizowanej akcji. Moja słitfocia była niefortunna, ale królem słitfociowego obciachu może być każdy - skomentował w TVN 24 Jacek Kurski. I podkreślił, że wszystkie zdjęcia - z wyjątkiem tego jednego - były robione przez Ukraińców.
- Oni, wiedząc, że jestem Polakiem, zapraszali mnie do tych zdjęć - dodał.
Przyznał także, że słitfocia jest niefortunna. - Nie ją miałem wysłać, zresztą może dzisiaj wyślę to, co miałem. Akurat startował samolot - dodał.
Eurodeputowany przekonywał, że na Ukrainie znalazł się nie bez powodu. - Zasadnicze kłamstwo zbudowane w ataku na mnie to stwierdzenie, że ja się tam wziąłem znikąd i przyjechałem lansować się po tragedii. A ja Ukrainą zajmuję się od dawna. Moja mama pochodzi z Podola. Byłem dwukrotnie członkiem delegacji Parlamentu Europejskiego na Ukrainę - wyliczył.