Ujazdowski wyszedł przed szereg i w wywiadzie dla RMF FM wezwał rząd do opublikowania orzeczenia Trybunał Konstytucyjnego.
Jego działanie nie spotkało się z akceptacją Jarosława Kaczyńskiego, mimo to europoseł PiS nadal broni swojego zdania i przyznaje, że "są takie momenty, w których trzeba podnieść z ziemi skarb w postaci dobra RP upuszczony w konflikcie i powiedzieć, na czym on polega". – Kluczowe jest doprowadzenie do rozmów opozycji z rządem bez stawiania jakichkolwiek warunków. To wymaga ustępstw z obu stron, co, niestety, będzie bardzo trudne – mówi w "Rzeczpospolitej" Ujazdowski.
Jego wystąpienie komentuje także rzecznik partii Beata Mazurek. – To prywatna opinia. Każdy może mieć swoje zdanie. Nie jest to stanowisko Klubu PiS. Z Brukseli być może sprawy w Polsce wyglądają inaczej. Żałuję, że swoich propozycji nie przedstawił najpierw marszałkowi Sejmu Markowi Kuchcińskiemu, tylko mediom – mówi. A jeden z prominentnych działaczy PiS pyta: – Kazik po raz kolejny wyszedł przed szereg mimo jasnych sugestii, by tego nie robił. Może intencje ma dobre, ale jego propozycja jest dla nas nie do przyjęcia i on o tym doskonale wie. Więc po co to robi?
Ujazdowski już wcześniej był w sporze z Kaczyńskim – w efekcie wystąpił z PiS i razem z Pawłem Zalewskim i Ludwikiem Dornem założył ugrupowanie Polska Plus.
– Jeśli chce podzielić los Adama Hofmana (musiał odejść z partii po aferze madryckiej – przypis red.), to jest na najlepszej drodze – podkreśla rozmówca "Rzeczpospolitej".