Prof. Chwedoruk wyraził w rozmowie z PAP pogląd, że ocena prezydentury Dudy będzie elementem opinii o polityce całego obozu rządzącego.
- Fakt, że w Polsce prezydent pochodzi z wyborów powszechnych, w sytuacji stabilizacji systemu partyjnego, powoduje, że bardzo trudno jest kolejne głowy państwa traktować w kategoriach ponadpartyjnego podmiotu, arbitra - powiedział politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Jak dodał, tak było w czasach prezydenta Bronisława Komorowskiego, Lecha Kaczyńskiego i w jakimś stopniu też Aleksandra Kwaśniewskiego. - Uważam więc, że w sytuacji, w której notowania obozu rządzącego wskazują na jego trwałą przewagę nad opozycją, to Andrzej Duda może być z tego roku zadowolony - stwierdził Chwedoruk.
W jego ocenie, Duda nie jest ani liderem obozu rządzącego obecnie Polską, ani też "oponentem dysfunkcjonalnym" dla całego systemu politycznego. - To powoduje, że nie obserwujemy raczej poważniejszych sporów między różnymi podmiotami obozu władzy. Raczej odwrotnie - można odnieść wrażenie, że część opozycyjnej opinii publicznej doszukuje się w jakiś pojedynczych gestach, czy zachowaniach przesłanek strukturalnego konfliktu - dodał politolog.
Jego zdaniem, dobre notowania prezydenta i związane z nimi powody do zadowolenia dla Andrzeja Dudy wynikają głównie z realizacji programu "Rodzina 500 plus". - I nie chodzi mi tutaj o sam wymiar finansowy, socjalny, czy związany z polityką demograficzną tego projektu, ale o przełamanie tego, co dawno temu Jarosław Kaczyński nazwał "imposybilizm". Zaczęliśmy tracić, jako obywatele, wiarę w politykę - w to, że polityk we współczesnym, zglobalizowanym świecie jest w stanie jeszcze coś, poprzez mechanizmy władzy, zrobić. Okazuje się, że to "500 plus" zostało też chyba odebrane w taki sposób - ocenił prof. Chwedoruk.
Według niego, na odbiór prezydentury Dudy nie wpływa zbytnio również trwający od zeszłego roku konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego.
- Pozycja, jaką zajmuje póki co prezydent Andrzej Duda, czyli kogoś, kto od czasu do czasu recenzuje, nie wchodzi w spory, podpisuje ustawy i nie robi z tego wielkiego wydarzenia, wskazuje wyraźnie, że w obozie władzy doszło do podziału zadań. To głównie klub parlamentarny PiS wziął na siebie ciężar toczenia tego sporu, a to, że zarówno pan prezydent, jak i Jarosław Kaczyński, nie angażują się tak silnie, to był ruch w jakimś sensie zręczny i pozwolił wielu ataków uniknąć - podkreślił prof. Chwedoruk. Jak dodał, również opozycji nie udało się sprawą Trybunału Konstytucyjnego obniżyć w jakiś znaczący sposób notowań Andrzeja Dudy.
Ekspert uważa ponadto, że Dudzie udało się jak na razie uniknąć poważniejszych gaf w polityce międzynarodowej. - Mówiąc w skrócie - co miało się wydarzyć, to się wydarzyło i nie było tutaj spektakularnych porażek - powiedział politolog.
Jako błąd prof. Chwedoruk postrzega przedwyborcze zapowiedzi pomocy dla osób posiadających kredyty we frankach szwajcarskich. - W czasie kampanii wyborczej obóz walczący wtedy o władzę chyba przeszacował znaczenie frankowiczów w elektoracie i nie wziął do końca pod uwagę, że wśród wyborców PiS - konserwatywnych, czy socjalnych było ich stosunkowo niewielu. Obietnice poszły daleko, natomiast zarówno kalkulacje budżetowe, jak i rachunek wyborczy pokazał, że sprawa nie jest ani tak prosta, ani tak ważna dla większości obywateli, jak "500 plus", czy obniżenie wieku emerytalnego - ocenił ekspert.
"Tykającą bombą" politolog nazwał kwestie relacji z Ukrainą. - Jest to temat tak dla Andrzeja Dudy, jak i dla PiS, bardzo niebezpieczny ponieważ elektorat prawicowo-konserwatywny jest bardzo wyraźnie niejednoznaczny w tej materii. O ile elektorat liberalny jest, mówiąc w skrócie, jednoznacznie antyrosyjski, proukraiński, to elektorat konserwatywny jest na podobnym poziomie dystansu wobec Rosji, a jednocześnie dystansuje się wobec zachodnioukraińskiego nacjonalizmu i obecnych władz w Kijowie, za co PiS np. zapłacił cenę podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego, które zupełnie niespodziewanie przegrał, mimo że prowadził w sondażach - podkreślił Chwedoruk.