Szefowa rządu pytana była o ocenę zaprezentowanych w czwartek przez przedstawicieli podkomisji smoleńskiej informacji z przebiegu jej dotychczasowych prac oraz o to, jak długo podkomisja powinna pracować.
Jeżeli chodzi o konferencję, to niestety nic nie mogę powiedzieć. Wiem, że się odbywała praktycznie równolegle do naszego spotkania i byłam zajęta, nie miałam okazji jej oglądać, ani przeczytać sprawozdań na ten temat, czy rozmawiać z panem ministrem, więc nie będę się do niej odnosić – powiedziała premier.
Jak dodała, "komisja będzie działała tak długo, aż zostanie wypełniona jej misja, która sobie określiła, czyli wyjaśnione przyczyny i to, co się wydarzyło w Smoleńsku 10 kwietnia".
Szef MON Antoni Macierewicz mówił w czwartek, że nie należy spodziewać się, że komisja przedstawi winnych, bo to nie jest jej zadaniem. Wyjaśniał, że powodem jej powołania jest niesolidność działań podejmowanych przez poprzednie gremia. Minister poinformował, że zdecydował o odtajnieniu i udostępnieniu opinii publicznej materiałów dotyczących katastrofy.
Przewodniczący podkomisji dr Wacław Berczyński mówił podczas konferencji, że nie przyjmuje ona żadnych wstępnych hipotez, żadnych założeń. Przekazał jednak, że znaleziono dowody wskazują na to, że niektóre dane były manipulowane.
Komisja Millera ustaliła, że przyczyną katastrofy smoleńskiej było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, czego konsekwencją było zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji Tu-154M. Członkowie komisji podkreślali, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu. Ponadto w raporcie wskazano m.in. na błędy rosyjskich kontrolerów z lotniska w Smoleńsku.
Z kolei ostatni, opublikowany w kwietniu 2015 r. raport kierowanego przez Macierewicza zespołu parlamentarnego, zawierał tezę, że prawdopodobną przyczyną katastrofy była seria wybuchów m.in. na lewym skrzydle, w kadłubie i prezydenckiej salonce.