Pytany w piątek w TVP o ewentualność zawetowania przez prezydenta ustawy o SN, o co apelują przeciwnicy zmian, Ziobro powiedział: Wydaje mi się to mało prawdopodobne. (...) Prezydent ma prawo mieć jakieś uwagi, (…) natomiast reforma, jeśli ma być prawdziwa, jeśli nie mamy oszukać Polaków, to musi być fundamentalna. I my rozpoczynamy od głowy, bo ryba psuje się od głowy, głową jest Sąd Najwyższy.
Powołując się na doświadczenia z prezydentur Bronisława Komorowskiego, Lecha Kaczyńskiego, Aleksandra Kwaśniewskiego i Lecha Wałęsy Ziobro powiedział: "Teoretycznie może wydarzyć się wszystko, natomiast nie zdarzyło się na przestrzeni ostatnich lat (…) by któryś z nich (prezydentów-PAP) zawetował wiodący program reformy, który był głównym elementem, wiodącym elementem kampanii wyborczej.
Ziobro zaznaczył, że "fundamentalna" zmiana sądownictwa była obietnicą wyborczą PiS i całej zjednoczonej prawicy. Nie obiecywaliśmy liftingu, nie obiecywaliśmy drobnych korekt, obiecywaliśmy fundamentalną zmianę i dzisiaj tą fundamentalną zmianę realizujemy.
Pytany o wpływ, jaki uzyska na sądownictwo, Ziobro zapewnił: Nie będę miał wpływu na wybór standardowy sędziów, który jest przewidziany w tej ustawie, bo każdy, kto ma kwalifikacje, będzie mógł się zgłosić na ogłoszony wakat sędziowski i aspirować; będzie oceniany przez Krajową Radę Sądownictwa i dopiero trafi ewentualnie do prezydenta, który podejmie decyzję. Mój udział w tym jest żaden.
Dodał, że w okresie przejściowym, w czasie reorganizacji sądu, jego rola będzie polegała na występowaniu do prezydenta – po opinii KRS - o decyzję o zachowaniu w czynnej służbie sędziów SN "z uwagi na to, że są potrzebni do dalszego wykonywania zadań w związku z reorganizacją tego sądu".
Moja rola jest tylko przejściowa i ma charakter wyłącznie posłańca, który prosi o to, aby określone osoby, których walor prac jest niezbędny do funkcjonowania sądu, zechciał pan prezydent zachować, ale to on podejmie decyzję" - mówił minister sprawiedliwości.