W swojej partii Mateusz Morawiecki wciąż jest na wznoszącej fali. W zeszłym tygodniu był gwiazdą konwencji Prawa i Sprawiedliwości. Jarosław Kaczyński wygłosił na niej zwięzłe wprowadzające wystąpienie zawierające zasadniczy polityczny przekaz. Główną rolę odegrał Morawiecki.
Choć propozycje ogłoszone w sobotę robiły wrażenie, jeśli chodzi o ich liczbę i różnorodność grup, do których się odwoływały, to w praktyce nie będą zbyt kosztowne dla budżetu. Najwięcej podatnicy zapłacą za pomysł 300 zł wyprawki szkolnej (1,5 mld zł rocznie) i tzw. mały ZUS (0,5 mld). Pozostałe pozycje albo już są w planach wydatkowych, albo na początku ich koszty nie będą duże. To pokazuje, że premier nie chciał przeciągać liny i nadwyrężać dyscypliny finansów publicznych. Zielone światło dla takiego kształtu zmian przyszło z Nowogrodzkiej.
Jak wynika z nieoficjalnych informacji, premier wszystkie najważniejsze decyzje konsultuje z Kaczyńskim. Nie chce, by lider PiS powziął podejrzenia, że są one podejmowane za jego plecami.
– Różnica między Morawieckim a Beatą Szydło polega na tym, że ona nie podejmowała decyzji, natomiast on podejmuje, ale w każdym przypadku chce mieć zgodę prezesa. Jeździ tam nawet ze sprawami, w których nie musiałby się konsultować – zauważa osoba z rządu.