Po tym, jak Leszek Miller oficjalnie ogłosił start w wyborach parlamentarnych z list Samoobrony i tworzenie nowej formacji lewicowej, pierwsi działacze SLD w Łodzi idą w sukurs byłemu premierowi. W sobotę LiD przedstawił swoich kandydatów do parlamentu z okręgu łódzkiego. Zanim kongres się rozpoczął, z partii wystąpiła Katarzyna Godlewska, która zasiadała we władzach miejskich partii.

Reklama

"Nie może być tak, że w partii, która z nazwy jest demokratyczna, nie ma demokracji" - powiedziała na odchodne.

Kilka godzin później Godlewska stała już u boku Leszka Millera. Będzie członkiem sztabu wyborczego byłego premiera. "Oddanie legitymacji partyjnej to wyraz mojej dezaprobaty wobec tego, co się dzieje w Sojuszu. O losach partii decyduje kilku liderów, my nic nie mamy do powiedzenia. Ja nie pozwolę traktować się jak mebel" - tłumaczyła dziennikarzom powody swojego odejścia z Sojuszu.

To dopiero początek exodusu działaczy SLD do Polskiej Lewicy. Były premier może liczyć przede wszystkim na starą gwardię partyjnych aktywistów. U jego boku pojawili się już były wiceminister MSWiA Tadeusz Matusiak i były prezydent Łodzi Krzysztof Jagiełło. Padają też nazwiska Mieczysława Teodorczyka, byłego marszałka województwa łódzkiego i Bogusława Sikorskiego, bliskiego współpracownika Millera.

Były premier może pociągnąć za sobą całe partyjne doły w Łodzi. "Koło ze Śródmieścia, do którego należał Leszek, może przestać istnieć. Podobnie jak koło Wiara, któremu też bliżej do Millera niż do Olejniczaka. Stoimy na skraju rozłamu" - mówi DZIENNIKOWI jeden z lokalnych działaczy Sojuszu.

Podobnie wypowiada się senator Zdzisława Janowska: "Niewątpliwie dojdzie do rozłamu. Za Millerem pójdą ludzie z poprzedniego systemu. Młodzieży za sobą nie pociągnie".

Wojciech Olejniczak bagatelizuje sprawę: "To pojedyncze przypadki, że ktoś oddaje legitymację" - mówi krótko.

Chwilą prawdy może być jutrzejsze spotkanie Leszka Millera z sympatykami nowej formacji. Dokumenty potrzebne do rejestracji partii już zostały złożone w sądzie.