Nelli Rokita nie tylko nie dostała głosu swojego męża. Nie mogła też liczyć na żaden gest wsparcia czy nawet jego towarzystwo. Nelli Rokita głosowała na Saskiej Kępie w Warszawie i szykowała się na wieczór oczywiście w sztabie PiS. Jan Rokita pozostał w rodzinnym Krakowie, by oddać głos na lokomotywę tamtejszej listy PO - Jarosława Gowina.

Reklama

Wieczór planował spędzić w domu przed telewizorem ze znajomymi. Przy urnie wyborczej nie pozostawił też wątpliwości, komu dobrze życzy. "Marzą mi się dwie rzeczy, żeby Platforma dostała odpowiednio duży wynik, aby mogła stosunkowo łatwo stworzyć rząd. A druga - to żeby lewica poniosła na tyle istotną porażkę, żeby nie aspirowała w żaden sposób do współrządzenia i żeby przeszła do historii" - oświadczył krakowski polityk.

Prawdopodobieństwo, że po wyborach to on zostanie premierem, porównał do szans Krakowa na Euro 2012.