Chodzi o pieniądze pochodzące z sejmowego funduszu świadczeń socjalnych. Polityk PO dostał je jeszcze w poprzedniej kadencji w ramach pomocy na cele mieszkaniowe i do dziś oddaje w miesięcznych ratach (w grudniu jego dług wynosił ponad 12 tys. zł.).

Reklama

"To nie jest typowa pożyczka. Marszałek konsultował się z prawnikiem i uzyskał zapewnienie, że akurat tego zobowiązania uwzględniać w oświadczeniu nie musi" - wyjaśnia Jerzy Smoliński, rzecznik Komorowskiego. "No to powinien poszukać lepszego prawnika. Ja jestem cywilistą i nie mam wątpliwości, że musi" - ironizuje Ryszard Kalisz (LiD). On sam w wypełnianym na początku kadencji dokumencie ujawnił, że jest winien Kancelarii Sejmu 12 823 zł. Podobnie postąpiło 17 innych posłów.

W ślady marszałka poszło jednak czworo innych parlamentarzystów zadłużonych w kasie izby na znaczne sumy - Witold Klepacz (LiD), Tadeusz Kopeć (PO), Dariusz Seliga (PiS) i Jadwiga Zakrzewska (PO). Tak jak lider Platformy uznali, że rubryka "zobowiązania pieniężne o wartości powyżej 10 tys. zł, w tym zaciągnięte kredyty i pożyczki" sejmowych długów nie obejmuje.

Zdaniem ekspertów, obejmuje. "Sformułowanie ,zobowiązania pieniężne> jest na tyle ogólne, że należy je odnieść do wszelkich możliwych kredytów i pożyczek" - wyjaśnia "Newsweekowi" prof. Marek Safjan, były prezes Trybunału Konstytucyjnego.

Reklama