Tak ostrych słów podczas gdańskich uroczystości nie wypowiedział jeszcze żaden z przemawiających gości. Minister spraw zagranicznych, Radosław Sikorski, wszedł na mównicę zaraz po prezydencie Francji, Nicolasie Sarkozy'm. Miał otworzyć dyskusję na temat kryzysu ekonomicznego. Zanim poprosił o zabranie głosu Leszka Balcerowicza, postanowił jednak powiedzieć kilka słów od siebie:

Reklama

"Pana prezydenta nie ma teraz na sali. Wyszedł. Ale mam nadzieję, że mnie słyszy. Panie Lechu, jeśli tak mogę powiedzieć, pan się nie przejmuje tym, co niektóre karły moralne mówią. Oni są dzisiaj odważni w gębie. Pan był odważny wtedy, gdy było to trudne i potrzebne" - powiedział Sikorski. Goście nagrodzili go brawami.

Ta wypowiedź może być odczytywana jako ostry atak na przeciwników Lecha Wałęsy, a zwłaszcza na braci Kaczyńskich. Zarówno Jarosław Kaczyński jak i prezydent Lech Kaczyński są skłóceni z byłym prezydentem Lechem Wałęsą. To najważniejsi spośród grupy "nieobecnych", których nie ma na obchodach 25-lecia przyznania Wałęsie pokojowej nagrody Nobla.