"Zbliżają się wybory prezydenckie i prawdopodobnie przyspieszone parlamentarne. Czy koalicja medialna PiS-SLD będzie dobra dla pluralizmu w TVP i obiektywnego obrazu kampanii? Czy też korzystniej jest zostawić na stanowisku mnie?" - pyta Farfał. I zapewnia: "W moim interesie nie jest atakowanie jakiejkolwiek siły politycznej".

Reklama

>>> Czytaj także, po co Farfał dzwoni do Giertycha

Szef TVP, choć proponuje politykom układ, nie zamierza w związku z tym zrezygnować z krytykowania kogokolwiek. O Jarosławie Kaczyńskim mówi: "Walka z układem to pic na wodę i robienie sobie jaj ze społeczeństwa". O Donaldzie Tusku z kolei: "Ma chybiony pomysł na oddanie TVP środowiskom artystycznym". Obrywa się też ministrowi skarbu Aleksandrowi Gradowi: "Wali we mnie jak w bęben". Farfał ostro krytykuje też ludzi SLD w telewizji: "Najchętniej podcięliby mi gardło".

Z drugiej strony Piotr Farfał przyznaje, że liczy na protektorat ze strony PO. Zdaje sobie bowiem sprawę, że tylko Platforma może uratować go przed odwołaniem przez nową radę nadzorczą TVP. Farfał przyznaje się, że dba o kontakty ze środowiskiem Grzegorza Schetyny, o którym mówi się, że rozgrywa sprawę mediów publicznych. "Rząd ma prawo wiedzieć, co się dzieje w spółce, której jest właścicielem" - tłumaczy się Farfał.

Reklama

>>> Czytaj także, co Tusk myśli o Farfale

W rozmowie z "Newsweekiem" Farfał rozlicza się także ze swej przeszłości w ruchu skinheadów ("nie mam powodu się wstydzić"), opowiada o swoim światopoglądzie ("obecna ustawa antyaborcyjna nie jest szczytem moich marzeń") i stosunku do Unii Europejskiej ("obok pewnych korzyści gospodarczych są również negatywne konsekwencje w sferze wartości").