Bojke relacjonowała PAP wieczorem, że dziennikarze czekają na transport. Nadal nie są informowani, co się będzie dalej z nimi działo.

Dziennikarzy i operatorów TVN i TVP, Jurija Kołtowicza i Borysa Czerniawskiego, zatrzymano ok. godz. 13.30 (godz. 11.30 czasu polskiego) pod zarzutem wejścia na teren wojskowy, gdy w czasie realizacji zdjęć zbliżyli się do drutu kolczastego, za którym na lotnisku Siewiernyj leżą szczątki rozbitego polskiego samolotu.

Reklama

Zatrzymanych przewieziono do sztabu jednostki wojskowej przy lotnisku. Zostali dwukrotnie przesłuchani: przez wojskowych i milicję.

Sporządzono protokoły z ich zatrzymania, w których wyjaśnili, iż nie wiedzieli, że znajdują się na terenie wojskowym ani tym bardziej nie zamierzali dostać się na teren jednostki wojskowej. Bojke podkreśliła, że w miejscu, w którym zostali zatrzymani, nie ma żadnych tablic informujących, iż jest to teren wojskowy.

Korespondentka TVP przekazała też, że po sporządzeniu protokołów dziennikarzom zwrócono wszystkie dokumenty - paszporty i akredytacje; nikt nie chciał jednak powiedzieć, jakie będą ich dalsze losy. "Na pytanie, na co jeszcze czekamy, usłyszeliśmy odpowiedź: na lepsze czasy" - relacjonowała Bojke.

Przemysław Marzec powiedział PAP, że zatrzymani dziennikarze byli traktowani dobrze, w razie potrzeby wyprowadzani do toalety i na papierosa, ale przez blisko sześć godzin nie dostali nawet wody. Dopiero wieczorem zaproponowano im herbatę.

Dziennikarze są w kontakcie z przebywającą w Smoleńsku polską konsul Longiną Putką. PAP dowiedziała się, że konsul interweniowała w sprawie zatrzymania w jednostce wojskowej i u władz obwodu smoleńskiego.

Reklama



Jak poinformował rzecznik MSZ Marcin Bosacki, według Rosjan było to już drugie zatrzymanie polskich dziennikarzy w Smoleńsku tego dnia. Mniejsza grupa dziennikarzy została zatrzymana, gdy zbliżała się do lotniska od strony zakładów lotniczych. "Została pouczona i między innymi po interwencji naszej pani konsul dość szybko wypuszczona" - powiedział rzecznik.

Jak dowiedziała się PAP, pod zarzutem wejścia na teren zamknięty dziennikarzy zatrzymała służba ochrony zakładów lotniczych i zawiadomiła o tym władze obwodowe, a te skontaktowały się z polskim konsulem.

Rzecznik gubernatora obwodu smoleńskiego Andriej Jewsiejenkow utrzymywał w piątek w rozmowie z PAP, że nikomu, nawet miejscowym mieszkańcom, nie wolno przechodzić przez teren, gdzie leżą szczątki Tupolewa. "Szczątki samolotu znajdują się pod ochroną. Podejście do nich jest zakazane, dopóki nie zakończą się wszystkie działania" - zaznaczył.

Na pytanie o ścieżkę przebiegającą przez chroniony teren podkreślił: "Nie chodzą (tam) miejscowi, bo to miejsce znajduje się pod ochroną. Dopóki nie zakończą się wszystkie działania, nie możemy pozwolić sobie, by szczątki nie znajdowały się pod ochroną".

Jewsiejenkow poinformował też, że prace nad zadaszeniem miejsca, gdzie leżą szczątki Tu-154M, rozpoczną się w najbliższych dniach, może już w sobotę.