Na całym Wschodnim Wybrzeżu USA zapanował komunikacyjny chaos. Odwoływane są loty, pociągi nie wyjeżdżają na trasy, autobusy pozostają na parkingach. Władze wzywają do rezygnowania z jazdy samochodami. Dziesiątki tysięcy podróżnych nie może wrócić do domów po świętach. Doszło do przerw w dostawach prądu. W Nowym Jorku, Bostonie i Filadelfii życie wręcz zamarło.

Reklama

Nowy Jork ucierpiał najbardziej. Otwarcie tamtejszych lotnisk przewidziano na godz. 16 (godz. 22 czasu polskiego) w poniedziałek. Na nowojorskich ulicach warstwa śniegu ma do 50 centymetrów grubości, co oznacza, że ruch jest praktycznie sparaliżowany. Kłopoty ma metro i kolej.

Przez cały świąteczny weekend stacje telewizyjne ostrzegały przed nadciągającymi burzami śnieżnymi. Śnieg zaczął sypać już w niedzielę wieczorem. W poniedziałek rano Wschodnie Wybrzeże znalazło się pod grubą warstwą białego puchu, mającą w niektórych miejscach ponad 70 centymetrów. Sytuację komplikuje silny wiatr, powodujący zawieje i zamiecie śnieżne.