Demonstranci przeszli ulicami Chartumu, na północy kraju, domagając się dymisji rządu i skandując hasła "Jesteśmy gotowi umrzeć za Sudan", "Rewolucja do zwycięstwa", "Czas na zmiany" i "Ocampo, masz racje". Hasło to nawiązuje do Luisa Moreno-Ocampo - szefa Międzynarodowego Trybunału Karnego, który postawił w stan oskarżenia prezydenta północy Omara Baszira za zbrodnie przeciw ludzkości w Darfurze.

Reklama

Policja otoczyła teren czterech uniwersytetów. W jednym z nich zwolennicy Kongresu Narodowego, partii której liderem jest prezydent Baszir zaatakowali opozycyjnych studentów koktajlami Mołotowa.

W internecie wrze. Na jednym z blogów na bieżąco zamieszczane są wiadomości o aresztowaniach i starciach z policją, wysyłane przez świadków wydarzeń. Z ostatnich, niepotwierdzonych informacji wynika, że policja użyła gazów łzawiących przeciwko studentom medycyny Uniwersytetu Chartumskiego.

Na Facebooku zarejestrowało się ponad 16 tysięcy ludzi popierających ruch "Młodzież dla zmian". Liczba jego zwolenników nadal rośnie. W oświadczeniu zamieszczonym na profilu grupy można przeczytać:

"Demonstrujemy przeciwko rosnącym cenom, korupcji, bezrobociu i złym działaniom rządu, takim jak przemoc wobec kobiet. Biczowanie łamie wszystkie prawa religijne i prawa człowieka. Jesteśmy również przeciwni łamaniu praw mniejszości. Ludzie w Sudanie nie będą już dłużej milczeć. To czas, by pokazać, jacy jesteśmy. Powstaniemy albo stracimy honor. To czas, kiedy walczymy o swoje prawa. Nasi bracia w Tunezji i Egipcie już to zrobili. Teraz przyszedł czas na nas."

Na filmie zamieszczonym w sieci widać tysiące ludzi maszerujących i wykrzykujących hasła.



Reklama

Lider partii opozycyjnej Mubarak Fadil powiedział agencji Reutera, że dwóch jego synów zostało aresztowanych w drodze na demonstrację.

Redaktor naczelny niezależnego dziennika "al-Wan" poinformował agencję, że jego córka również została zatrzymano w niedziele rano.

Według agencji AFP policja zatrzymała 10 dziennikarzy, którzy pracują dla lokalnych i międzynarodowych mediów.

Niedzielne protesty zbiegły się z oficjalnym ogłoszeniem pierwszych wyników referendum w sprawie podziału kraju na północ i południe. Mieszkańcy południa w 99 procentach zagłosowali za secesją, której wielu mieszkańców północy się sprzeciwia.

Referendum, które zakończyło się 15 stycznia było wynikiem rozmów pokojowych pomiędzy północą a południem kraju, które odbyły się w 2005 roku. Zakończyło ono ponad 22-letnią wojnę domową, w której zginęło ponad 2 mln ludzi.

Oficjalne wyniki referendum zostaną ogłoszone w Chartumie 14 lutego.