Już ponad 2 tys. wiernych podpisało się już pod apelem do zwierzchnika rosyjskiej Cerkwi prawosławnej Cyryla o wstawienie się za członkiniami zespołu punkowego Pussy Riot, aresztowanymi pod zarzutem chuligaństwa w Soborze Chrystusa Zbawiciela w Moskwie.
21 lutego pięć młodych kobiet weszło do tej najważniejszej w Rosji świątyni prawosławnej, naciągnęło na głowy kolorowe kominiarki, rozstawiło przed ołtarzem aparaturę nagłaśniającą i wykonało utwór nazwany przez siebie "Modlitwą punkową". Prosiły w nim Bogurodzicę, by "przepędziła Putina".
Ochroniarze wyprowadzili artystki z soboru i pozwolili im swobodnie odejść. Skandal wybuchł, gdy członkinie Pussy Riot umieściły w internecie film ze swojego występu. Wśród prawosławnych, w tym hierarchów, podniosły się głosy oburzenia. Dziewczęta oskarżono o sprofanowanie świątyni, obrażenie uczuć religijnych i szerzenie nienawiści.
Zobacz nagranie występu w soborze:
Przedstawiciel Patriarchatu Moskiewskiego Wsiewołod Czaplin dopatrzył się w ich czynie nawet złamania ustawodawstwa o walce z ekstremizmem.
W końcu ktoś złożył skargę do Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej, a ten wszczął śledztwo. W minioną sobotę policja - wspierana przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa (FSB) - zatrzymała trzy domniemane członkini Pussy Riot, a w niedzielę - kolejne dwie. Po przesłuchaniach trzy kobiety zostały zwolnione.
W poniedziałek Tagański Sąd Rejonowy w Moskwie nakazał aresztowanie Nadieżdy Tołokonnikowej i Marii Aliochinej pod zarzutem "udziału w akcie chuligaństwa w grupie z innymi osobami po uprzedniej zmowie". Grozi za to kara do siedmiu lat łagru.
Obie dziewczyny przywieziono do sądu w kajdankach. Żadna z nich nie przyznała się ani do popełnienia zarzuconego czynu, ani w ogóle do występowania w Pussy Riot. Nakaz aresztowania obowiązuje do 24 kwietnia.
W czasie rozprawy ich adwokat Nikołaj Połozow prosił sąd o zastosowanie wobec nich środka zapobiegawczego niezwiązanego z pozbawieniem wolności, na przykład - wypuszczenie za kaucją w wysokości 100 tys. rubli (około 3370 USD) lub umieszczenie w areszcie domowym. Obrońca argumentował, że obie nigdy nie były karane. Zwracał też uwagę, że obie mają małe dzieci, a jedna z nich wychowuje dziecko samotnie.
Sąd podzielił jednak pogląd śledczego Artioma Ranczenkowa, który ocenił, że kobiety popełniły "ciężkie przestępstwo", przy czym - "ze szczególnym cynizmem".
Po procesie Tołokonnikowa i Aliochina ogłosiły głodówkę. Ta druga określiła decyzję sądu jako wykonanie politycznego zlecenia.
"Większość z nas uważa takie zachowanie w świątyni za niedopuszczalne. Wszelako za jeszcze bardziej niedopuszczalną uważamy reakcję na to wydarzenie - wszczęcie śledztwa i pozbawienie wolności, a także ostre uwagi pod adresem uczestniczek 'punkowej modlitwy' ze strony członków Cerkwi prawosławnej" - piszą autorzy apelu do Cyryla.
Natomiast sekretarz prasowy premiera Rosji Dmitrij Pieskow poinformował, że reakcja Władimira Putina na czyn dziewcząt z Pussy Riot była "negatywna". Sam Pieskow określił ich występ jako "odrażające wydarzenie". Rzecznik zaznaczył, że szef rządu wie o fakcie występu w świątyni, natomiast nie zna treści wykonanego utworu.
Według Pieskowa doszło do złamania prawa, naruszenia norm religijnych i obrazy uczuć wierzących. Bez wątpienia jest to sprawa dla sądu - oświadczył.
"Koncert" w Soborze Chrystusa Zbawiciela była drugą taką akcją Pussy Riot. 20 stycznia na Placu Czerwonym zaśpiewały piosenkę "o Putinie, który przestraszył się opozycyjnych wystąpień". Artystki zostały wtedy zatrzymane. Dwie spośród nich ukarano grzywnami w wysokości 500 rubli (około 17 dolarów) za naruszenie przepisów wiecach i zgromadzeniach.