Z informacji podawanych przez media - powołują się na relację męża przetrzymywanej Polki - wynika, że kobieta została zatrzymana, kiedy pojechała odzyskać samochodów zostawiony do naprawy w białoruskim warsztacie. Na granicy anulowano jej wizę.
Cała sprawa swój początek miała jeszcze w kwietniu ubiegłego roku. Polka pojechała wtedy na wycieczkę do Mińska. Kiedy po drodze zepsuł się jej samochód, zostawiła go w tamtejszym warsztacie, a sama wróciła do kraju. Tymczasem okazało się, że autem bez wiedzy właścicielki jeździł syn mechanika, który został zatrzymany przez milicję. Samochód zarekwirowano i przekazano do składu celnego.
Choć białoruski sąd orzekł, że auto ma być oddane właścicielom, to po czasie wyszło na jaw, że celnicy już je sprzedali. Wprawdzie zaproponowali rodzinie zwrot pieniędzy, ale naliczono wysokie cło i podatki.
Poszkodowana ponownie przyjechała na Białoruś wyjaśniać sprawę.
Białoruska straż graniczna oficjalnie nie komentuje sprawy, jak podaje białoruski portal internetowy tut.by. Jednak portal powołując się na anonimowe źródło pisze także, że białoruska straż graniczna wątpi, by wersja zdarzeń opisana przez męża kobiety mogła być prawdziwa.