Figuera stanął na czele wenezuelskich służb wywiadowczych (Sebin) w październiku 2018 roku, zastępując generała Gustavo Gonzaleza Lopeza. Jednak 1 maja Maduro poinformował, że Gonzalez Lopez wraca do pełnienia służby; nie wyjaśnił jednak, dlaczego odszedł Figuera. Jak informuje "WP" w materiale opublikowanym w poniedziałek czasu lokalnego (wtorek w Polsce), ten 55-letni generał "przez lata pracował w wywiadzie wojskowym, jednak nowe stanowisko szefa Sebin - jak powiedział - otworzyło mu oczy na stopień zepsucia rządu Maduro".
"Nigdy nie przyglądałem się sytuacji kraju i korupcji władz z tak bliska, jak to robiłem w czasie sześciu miesięcy" na czele Sebinu - wyjaśnił Figuera w rozmowie z waszyngtońskim dziennikiem. "Szybko zrozumiałem, że Maduro jest szefem przedsiębiorstwa kryminalnego, w którego działalność zamieszana jest jego własna rodzina" - dodał. Zdradził m.in., że badał aktywność firmy asystenta 29-letniego syna prezydenta, Nicolasa Maduro Guerry, która ma monopol na zakup złota od małych kopalni na południu kraju po preferencyjnych cenach; następnie złoto odsprzedaje drożej wenezuelskiemu bankowi centralnemu.
Figuera powiedział również, że odkrył procedery prania pieniędzy, w które zamieszany jest wiceprezydent, minister ds. przemysłu Tareck El-Aissami, również objęty sankcjami i oskarżony przez USA o przemyt narkotyków.
Ze słów Figuery wynika ponadto, że pod osłoną rządu w Wenezueli działają nielegalne grupy, w tym kolumbijska skrajnie lewicowa partyzantka Armia Wyzwolenia Narodowego (ELN), która zapewnia władze, że będzie ich bronić, gdyby do kraju wkroczyły obce siły. Według byłego szefa wenezuelskiego wywiadu w niektórych miejscach kraju, m.in. w stanie Nueva Esparta i okolicach miast Maracay i Caracas, działają również komórki szyickiego libańskiego Hezbollahu, "najwyraźniej prowadzące nielegalną działalność w celu zdobycia funduszy na operacje na Bliskim Wschodzie". "Zrozumiałem, że sprawy związane z handlem narkotykami i działalnością partyzantek są nie do ruszenia" - dodał.
Generał mówił także o dużych wpływach Kubańczyków w otoczeniu Maduro. W skład zespołu ochrony prezydenta miało wchodzić 15-20 Kubańczyków, a trzech z nich, nazywanych "psychologami", było specjalnymi doradcami analizującymi przemówienia Maduro. Zdaniem Figuery wenezuelski prezydent ma również bardzo bliskie kontakty z kubańskim przywódcą Raulem Castro, który jest dla niego "jak doradca".
"WP" podaje, że Figuera, który ze stanowiska szefa wywiadu odszedł na przełomie kwietnia i maja br., od tego czasu ukrywał się w stolicy Kolumbii Bogocie, aż w poniedziałek dotarł do Stanów Zjednoczonych. Gazeta podkreśla, że nie mogła na własną rękę zweryfikować zarzutów wymienianych przez generała.
W "WP", którego dziennikarze przeprowadzili rozmowę z Figuerą jeszcze w Bogocie, przypomniano, że generał przez dekadę był szefem ochrony Hugo Chaveza, ojca socjalistycznej Wenezueli, poprzednika i mentora Maduro. "Gdy wspierany przez USA szef opozycji Juan Guaido 30 kwietnia ogłosił rewoltę w celu obalenia Maduro, Figuera niespodziewanie okazał się konspiratorem", a po upadku rewolty ratował swoje życie w rękach amerykańskich agentów w Kolumbii - pisze "WP".
W czasie rozmowy mężczyzna powiedział, że "jest dumny" z powodu przyłączenia się do Guaido i odejścia od Maduro. "Na razie reżim nas wyprzedził. Ale to może szybko się zmienić" - ocenił. "WP" jednocześnie podkreśla, że jako szef Sebinu stał on na czele "agencji oskarżanej o arbitralne zatrzymania i tortury". "Był jednym z pięciu wysokich rangą wenezuelskich urzędników objętych lutowymi sankcjami administracji" prezydenta USA Donalda Trumpa - czytamy. Generał broni swojej roli w rozwijaniu chavizmu, jednak mówi, że żałuje niektórych "ekscesów". "Mam duży dług wobec ludzi, którzy wciąż są w więzieniu - mówi, powstrzymując łzy. - Wobec ludzi, których bliscy zginęli i którzy nawet nie mogli się z nimi zobaczyć". Powiedział, że żałuje niektórych ze swoich działań popełnionych w imieniu socjalistycznego reżimu, ale nie wszystkich.
Figuera zdradził również, że pod koniec kwietnia zostawił Maduro wiadomość, w której opisał sytuację kraju jako "godną pożałowania" i zasugerował rozpisanie nowych wyborów. Maduro miał następnego dnia wysłać mu SMS, w którym nazwał go "tchórzem i defetystą". "Wtedy zrozumiałem, że muszę działać" - wyjaśnił generał.
30 kwietnia napisał list do Wenezuelczyków, w którym podkreślił, że nadszedł czas "odbudowy kraju". Zaznaczył, że zawsze był lojalny wobec Maduro, jednak Wenezuela doświadcza niszczącego upadku. Po tygodniu pobytu Figuery w Bogocie administracja Trumpa zdjęła nałożone na niego sankcje.