Mężczyzna, którego węgierskie władze uznały za martwego, ukrywał się w Czechach. Wszystko dlatego, że jego żona zainkasowała milion dolarów z polis ubezpieczeniowych, wystawionych na nazwisko pomysłowego Węgra.

Oszust miał jednak pecha, bo zatrzymała go czeska policja. Okazało się wtedy, że dokumenty mężczyzny są nieważne. Gdy Czesi zwrócili się o zidentyfikowanie zatrzymanego do węgierskich władz, dostali odpowiedź, że ten pan już... nie żyje.

Reklama

Czesi nie dali się więc przekonać, że mężczyzna, który stoi przed nimi, to zombie. W końcu żywe trupy po ulicach chodzić nie powinny. W cudowne zmartwychwstanie funkcjonariusze też nie uwierzyli, dlatego odstawią Węgra do Budapesztu, by odpowiedział za wyłudzenie odszkodowania.

Okazuje się, że oszust naciągnął węgierskie towarzystwa ubezpieczeniowe na milion dolarów. W 2001 roku wykupił kilka polis na życie i pojechał surfować. Kilka tygodni później jego żona zgłosiła zaginięcie męża. Straż przybrzeżna zwłok nie znalazła, więc kobieta dostała odszkodowanie.

Reklama