W tradycyjnie sceptycznej wobec Stanów Zjednoczonych Francji 65 proc. mieszkańców, gdyby mogło, w nadchodzących wyborach oddałoby głos na Obamę a zaledwie 8 proc. na jego republikańskiego konkurenta. Podobnie jest w innych europejskich krajach. We Włoszech aż 70 proc. wolałoby czarnoskórego kandydata przed 72-letnim McCainem. Nawet w Wielkiej Brytanii, która przecież przez lata była wiernym sojusznikiem Republikanina George’a W. Busha w wojnie irackiej, demokratyczny kandydat ma trzykrotnie więcej zwolenników niż jego rywal.
"Obama podoba się Europejczykom, bo niesie ze sobą powiew świeżości. Jego porywające mowy odróżniają go od technokratycznych, nudnych polityków, do jakich przywykli" - mówi DZIENNIKOWI Lothar Probst z uniwersytetu w Bremie. Głosy uwielbienia dla młodego senatora z Illinois słychać w każdym kraju. "We Francji kocha się go za to, że łamie stereotyp Ameryki jako hiperpotęgi, która stara się narzucić swoją wolę światu, promować dziki kapitalizm i obrzydliwe jedzenie" - tłumaczy amerykanistka Charlotte Lepri. Niemców, którym kojarzy się z młodym JFK, Obama uwiódł natomiast wielokulturowymi korzeniami i skromnością eleganckiego arystokraty. "Przede wszystkim zaś Europejczycy wolą Obamę, bo nie kojarzy się z Bushem jak McCain" - uważa Probst.
Wyniki sondażu to też czytelny znak, że po ośmiu latach rządów George’a W. Busha reputacja USA w oczach Europejczyków jest więcej niż fatalna. Jeszcze w 2000 r. ponad dwie trzecie Brytyjczyków czy nawet Francuzów widziało w Ameryce "siłę działającą na rzecz dobra na świecie". Dziś jednak w pozytywnym świetle widzi USA zaledwie jedna trzecia mieszkańców obu tych państw, natomiast prawie połowa uważa, że USA to "siła zła". "Europejczycy wierzą, że jeśli Obama wprowadziłby się do Białego Domu, przywróciłby to, co najlepsze w amerykańskiej polityce. Skończyłby z podziałami i naprawiłby nadwyrężone stosunki ze Starym Kontynentem" - uważa Gary Smith, dyrektor Amerykańskiej Akademii w Berlinie. Tylko że te nadzieje mogą się okazać złudne, bo czarnoskóry senator w swoim programie o relacjach z Europą mówi raczej niewiele.