Przewodniczący rzymskiej rady miejskiej Marco Pomarici wydał właśnie szefowi włoskiego stowarzyszenia historycznego "Vadis al Maximo" Franco Calo pozwolenie na organizację zawodów. Tej jesieni na głównej arterii włoskiej stolicy Via dei Fori Imperiali rzymianie będą mogli poczuć przedsmak "powrotu do historii" - Calo organizuje paradę z udziałem żołnierzy w rydwanach. "Będzie zupełnie jak za czasów antycznych" - zapewnia w rozmowie z DZIENNIKIEM szef "Vadis al Maximo".

Reklama

Już rozpoczęto poszukiwania śmiałków, którzy wezmą udział w paradzie, a rok później w rywalizacji. Calo chce, żeby zgłaszali się chętni z całego świata. O kostiumy i rekwizyty z epoki się nie martwi, zostaną wypożyczone ze studia filmowego, m.in. z Cinecitta.

Dodatkowo, żeby żaden rzymianin nie przegapił zawodów, w różnych częściach miasta mają pojawić się wielkie telebimy. Mieszkańcy będą mogli przed nimi kibicować, popijając wino z miodem kupowane na umieszczonych nieopodal "starożytnych" straganach.

Calo, prawdziwy entuzjasta antycznej historii, postanowił zrealizować swój pomysł, widząc sukcesy podobnych wyścigów w Paryżu, Berlinie, bułgarskim Svistov i jordańskim Jaresz. W sierpniu ubiegłego roku pięć razy na paryskim Stade de France za 10 milionów euro odtworzono sceny z "Ben-Hura". Wyścigi zgromadziły 300 tysięcy widzów. Podobnie w Jaresz. Tam przez cały rok, by przyciągnąć turystów dwa razy dziennie organizowane były zawody i pokazy umiejętności wojsk starożytnego Rzymu. Calo nie chciał czekać. "Najwyższy czas, by wskrzesić zawody w miejscu, w którym wzięły swój początek" - mówi DZIENNIKOWI.

Pomysł na wznowienie wyścigów właśnie w Rzymie ma nie tylko schelbić dumie mieszkańców stolicy. Ludzie zaangażowani w tę inicjatywę już zaczynają liczyć zyski. "Zawody były czymś na miarę starożytnej Formuły 1. Można je unowocześnić, wprowadzając na przykład rydwany sponsorowane przez Ferrari czy Porsche" - mówi szef "Vadis al Maximo", dając do zrozumienia, że zyski z reklam będą dodatkową zachętą.