"Milion wzięty, a facet mówi, że nie wziął" - bulwersuje się Rutkowska. "Rozmawiałam, jeszcze będąc w biurze, z pracownikami, którzy przy tym byli. Także, że pieniądze były brane" - opowiada dziennikowi.pl.

Reklama

O tym, że detektyw wziął milion złotych od rodziny Olewników za pomoc w poszukiwaniach porwanego, mówił też minister Ćwiąkalski. "Nie tylko nic nie zarobiłem, ale jeszcze musiałem dopłacić do poszukiwań Olewnika" - odpowiedział ministrowi Krzysztof Rutkowski.

Magdalena Rutkowska w rozmowie z dziennikiem.pl wytacza przeciwko niemu ciężkie działa. Mówi, że detektyw nie tylko wziął milion od Olewników, ale jeszcze nic w sprawie porwanego syna biznesmena nie robił.

"Być może, gdyby nie nieudolność pana Rutkowskiego, to człowiek by żył. A on siedział, nic nie robił, chłopak dawno był już w studzience" - twierdzi Rutkowska.

Rutkowska - która tak ostro oskarża byłego partnera - prowadzi dziś konkurencyjne biuro detektywistyczne, a jej związek z byłem posłem Samoobrony rozleciał się z hukiem.

Reklama

W ubiegłym roku to właśnie ona wpłaciła 80 tysięcy złotych, by detektyw mógł wyjść z aresztu. Rutkowski jest bowiem oskarżony o pranie brudnych pieniędzy. Odwiedzała go wtedy za kratami przez 10 miesięcy.

Dziś Rutkowska także zajmuje się działalnością detektywistyczną, ale pod własnym szyldem. Twierdzi, że jej były partner to zwykły naciągacz. A jego ofiarą jest też ona. "Wziął ode mnie 300 tysięcy. Podpisał mi sam osobiście zobowiązanie, że się do tego poczuwa. Do tej pory nie dostałam pieniędzy" - mówi.