W piątek w nocy policjanci z Puław odebrali trzy zgłoszenia o napadach na samotne kobiety. Wszystkie pobito w centrum miasta.
Pierwsze zgłoszenie. Do młodej kobiety podszedł nastolatek. Zażądał od niej pieniędzy i komórki. Kiedy odmówiła, uderzył ją metalową pałką prosto w głowę. Zaraz potem uciekł. Nie zabrał jednak torebki. Spłoszyli go przechodnie. Kolejną ofiarę uderzył już bez pytania o pieniądze. Najpierw ją pobił, dopiero potem wyciagnął ręce po torebkę. Ale kobieta jej nie pusciła. Znowu uciekł. W końcu, za trzecim razem, udało mu się ukraść komórkę.
Na szczęście jeden ze świadków podał policjantom opis samochodu, do którego wsiadł złodziej. Auto było zaparkowane tuż obok miejsca napadu. Po kilku minutach policjanci namierzyli je w jednej z bocznych ulic. I zatrzymali "łomiarza" - tak nazywano bandytę, który napadał kilka lat temu na kobiety w Warszawie. Też bił je metalową pałką.
Okazało się, że 17-letni bandyta przyjechał do Puław aż z Opola. Razem z czterema kolegami chciał tu szybko zdobyć pieniądze. Były im potrzebne, bo chcieli zapłacić za rzeczy kupione na aukcji internetowej. Do Puław przyjechali dlatego, że nikt ich tam nie znał.
Cała piątka w wieku 21-17 lat trafiła do aresztu. Nie był to ich pierwszy "skok na Puławy". Serię podobnych napadów zanotowano przed tygodniem. Wtedy pobito cztery kobiety. U jednego z zatrzymanych znaleziono telefon, który skradziony przed tygodniem. Zatrzymani odpowiedzą więc za siedem napadów.