Były selekcjoner polskiej reprezentacji w ubiegłym tygodniu usłyszał 11 zarzutów. Dotyczą one okresu, kiedy prowadził podwarszawski klub Świt Nowy Dwór. Według naszych informacji Wójcik nie tylko nie odmówił składania zeznań w prokuraturze, ale szczegółowo opowiadał o kupowaniu meczów. "Mówił nie tylko o korumpowaniu sędziów, ale poszedł znacznie dalej" - ujawnia DZIENNIKOWI osoba znająca szczegóły śledztwa. Miał oskarżyć kilku najważniejszych polskich sędziów o branie łapówek. Miał też wskazać konkretne pierwszoligowe kluby zamieszane w korupcyjny proceder. Po zatrzymaniu Wójcika DZIENNIK ujawnił, że najbardziej znani polscy sędziowie piłkarscy mieli otrzymać za ustawienie meczu od działaczy nawet po 30 tys. zł łapówki. Wójcik według kilku niezależnych źródeł miał również poinformować prokuratorów o mechanizmach korupcji w centrali PZPN. "Nie wskazał jednak konkretnych nazwisk z zarządu PZPN" - mówi osoba znająca szczegóły śledztwa.
Wczoraj prokuratura złożyła do sądu wniosek o ponowne rozpatrzenie aresztu dla Wójcika. Jak mówi nam jeden z rozmówców, śledczy liczą na to, że za kratkami przypomni sobie więcej szczegółów.
Na sprawie Wójcika działania prokuratury się nie skończą. Według naszych informacji na celowniku wymiaru sprawiedliwości znalazł się również Henryk Klocek, wpływowy prezes pomorskiego PZPN. Klocek jest jednym z głównych przedstawicieli "betonu" w związku i promotorem kandydatury Grzegorza Laty na prezesa PZPN. W ubiegłym tygodniu przed wrocławskim sądem, gdzie trwa proces Ryszarda F. "Fryzjera", były reprezentant Polski Janusz Kupcewicz powiedział, że Klocek pośredniczył w kontaktach działaczy Arki Gdynia z korumpowanymi przez nich sędziami. Podobnymi zeznaniami dysponują od ponad roku również wrocławscy prokuratorzy. Klocek w mediach zapewniał, że nie ma związków z korupcją. Twierdził, że do tej pory nigdy nie był przesłuchiwany w tej sprawie, więc jest czysty. "Nie wolno przesłuchiwać kogoś w charakterze świadka, jeśli planuje się mu postawić zarzuty" - odpowiada informator DZIENNIKA.
Sytuacja w PZPN przed czwartkowym zjazdem wyborczym jest coraz bardziej napięta. Delegaci nie tylko obawiają się kolejnych posunięć prokuratury, ale także gorączkowo próbują ustalić obsadę najważniejszych stanowisk w polskiej piłce. Trwa zażarta bitwa o to, kto znajdzie się w nowym 18-osobowym zarządzie PZPN. 13 miejsc chcieliby otrzymać baronowie z regionów. Apetyt mają też prezesi klubów ekstraklasy - liczą na 6 miejsc.
p
Marcin Graczyk: Jeśli delegaci wybiorą na szefa PZPN, któregoś z pana konkurentów, to zdecyduje się pan wtedy zostać wiceprezesem?
Zbigniew Boniek*: Nie.
Dlaczego?
Bo jeśli to nie ja zostanę prezesem, to moim zdaniem zostanie nim Grzegorz Lato. Ja z Grzegorzem rozmawiałem i powiedziałem mu, że go szanuję, że jestem jego przyjacielem, ale uważam, że Grzegorz może sobie nie dać rady z zarządzaniem związkiem. Wtedy doszłoby do sytuacji, w której związkiem zarządzaliby inni, a on by się temu tylko przyglądał. To nie byłoby dobre. Związek musi mieć dzisiaj silnego wodza.
Jako prezes PZPN podejmie pan współprace z ludźmi, którzy w tej chwili nadają ton związkowi z panem Kręciną, panem Lato czy Michałem Listkiewiczem?
Michał od jutra nie będzie miał nic wspólnego z polską piłką. Michał Listkiewicz będzie odpowiedzialny za raportowanie spraw Euro 2012. W kształtowaniu polskiej piłki nie będzie już odgrywał ważnej roli.
Na pewno? On sam przecież nie wyklucza, że będzie chciał wrócić na funkcje prezesa PZPN w 2012 roku.
Jak to się mówi: "jeszcze z basenu nie wyszedł, a znów chce do niego wracać". Nie mogę mu tego zabronić.
A pan Kręcina, pan Lato?
Zdzisław Kręcina jest sekretarzem PZPN i jestem przekonany, że swoje obowiązki wykonuje dobrze. Myślę, że tę pracę powinien dalej wykonywać.
A to, że ma zarzuty prokuratorskie, panu nie przeszkadza?
Mam nadzieję, że z taką samą prędkością, z jaką mu te zarzuty postawiono, ta sprawa teraz się wyjaśni albo w lewo, albo w prawo. W kraju demokratycznym, jeśli stawia się dwa zarzuty niegospodarności, to sprawa jest chyba prosta. Albo się z tego wytłumaczy i będzie niewinny, albo będzie inaczej i wtedy te zarzuty go przekreślą.
A z Grzegorzem Lato chce pan współpracować?
Przez ostatni tydzień czytałem w gazetach, że ja się z nim układam, że mam być u niego wiceprezesem, albo on będzie nim u mnie - to jest stek bzdur. Z nikim się nie układałem. Ja chce mieć zarząd, który będzie wiedział, czego chce, gdzie będzie odpowiedzialność pionowa, każdy będzie za coś odpowiedzialny. Będziemy jawni, czyści i przejrzyści. To są rzeczy absolutnie podstawowe.
Pana przeciwnicy mówią jednak, że pan polskiej piłki tak naprawdę nie zna, że cały czas jest pan poza polską, a tak związkiem rządzić się nie da.
Chciałbym, by przedstawił mi pan tych oponentów z imienia i nazwiska. Bo jak ja coś do kogoś mam, to zawsze mówię to jako Zbigniew Boniek, a nie anonimowy działacz piłkarski. A tak poza tym powiem panu tak: mieliśmy prezesa Listkiewicza, który mieszkał od związku 200 metrów i co? Jakie mamy problemy? Także to, że ktoś mieszka 300 kilometrów od Miodowej w Bydgoszczy, albo często jest w Rzymie, o niczym nie znaczy. Nie ilość godzin przysiadywanych w biurze, ale jakość świadczy o pracy danego człowieka.
*Zbigniew Boniek - kandydat na nowego szefa PZPN