Od Mongolii Lech Kaczyński zaczął swoją kilkudniową podróż po krajach Azji. Następnym przystankiem w planie wyjazdu jest Japonia. Ale polski prezydent do Kraju Kwitnącej Wiśni dotrze niestety z problemami. Polski samolot rządowy, którym przyleciał do Mongolii, dziś wcześnie rano odmówił posłuszeństwa.
Cała ekipa prezydenta, wraz z nim, już nawet była na pokładzie maszyny. Jednak członkowie delegacji musieli go opuścić i wrócić do rezydencji polskiego ambasadora i hotelu, gdy okazało się, że samolot najzwyczajniej w świecie zamarzł na płycie lotniska. W nocy w Ułan Bator temperatura spadła grubo poniżej 10 stopni Celsjusza.
Służby lotniskowe w Ułan Bator próbowały szczotkami usunąć lód ze skrzydeł TU-154, potem używali do tego gorącego powietrza. Jednak konieczne okazało się odholowanie samolotu do hangaru. Po jego ogrzaniu, piloci będą musieli jeszcze odbyć około godzinny lot próbny.
Szef Kancelarii Prezydenta poinformował, że na szczęście udało się wynająć inny samolot od Mongołów, który zawiezie Lecha Kaczyńskiego do Japonii. Wylot zaplanowano w południe.
A co z kilkugodzinnym opóźnieniem programu całej wizyty? Tym problemem zajmą się polscy dyplomaci w Tokio - powiedział w RMF FM wiceszef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego Wotold Waszczykowski.