Sześciu wychowanków domu dziecka od dawna sprawia kłopoty. Tym razem postanowili wybrać się na spacer o 1 w nocy. Według regulaminu, o tej porze mieszkańcy mają zakaz opuszczania placówki. Wychowawcy oczywiście nie pozwolili chłopcom wyjść, więc ci rozwścieczeni wrócili do pokoju. Po chwili z okna pierwszego piętra zaczęły lecieć krzesła, lampy, szuflady, dywan, a nawet drzwi łazienkowe. Wychowawcy nie byli w stanie opanowac łobuzów. Nie pomogli też ochroniarze. Dopiero wezwana policja uspokoiła chuliganów, ale wcześniej zdążyli podpalić śmietnik.
Jeden z wychowanków łomżyńskiego domu dziecka Paweł Szymanowski mówi, że kłopoty sprawia wciąż ta sama grupa chłopaków. Boi się, że ich zqachowanie zdemoralizuje inne mieszkające w ośrodku dzieci. Policja przyznaje, że chuligani są jej dobrze znani - funkcjonariusze mają z nimi do czynienia nawet kilka razy w miesiącu.
Dyrektor domu dziecka Anna Maksymiuk uważa, że rozwścieczona grupa chłopaków mogła być pod wpływem narkotyków. Maksymiuk uważa, że policjanci powinni mieć łatwiejszy dostęp do narkotestów, aby wykrywać, czy chuligani ćpali. Wtedy łatwiej byłoby skierować łobuzów na przymusowe leczenie.