Wśród oszukanych miał być między innymi znany z "Klanu" doktor Lubicz, czyli Tomasz Stockinger. Miazga miał od ludzi brać gotówkę na inwestycje, które, niestety, kończyły się totalną klapą. Wtedy Ada Biedrzyńska zachowała się jak przedwojenne damy i powiedziała, że za interesy męża nie bierze odpowiedzialności.

"Jak mogłam mu ufać" - mówiła, płacząc aktorka. "Teraz otworzyły mi się oczy" - dodawała z rozżaleniem.

Biedrzyńska rozważała nawet odejście od aktorstwa, ale wciąż gra na deskach warszawskiego Teatru Syrena. Jej nastoletnia córka jest natomiast jedną z młodziutkich aktoreczek, które pojawiają się w "Klanie".

Problemy z reputacją i finansami ukochanego mężczyzny nie przeszkodziły jednak Adzie w powrocie do wybranka. Już w kilka miesięcy po aferze "Fakt" przyłapał parę razem. Jak się okazało, tego związku nie był w stanie przerwać nawet ogromny skandal finansowo-obyczajowy.





Reklama