Prezes LOT Marcin Piróg powiedział we wtorek, że awaryjne lądowanie dużego odrzutowego samolotu pasażerskiego, bez wysuniętego podwozia, wydarzyło się po raz pierwszy w historii lotniska. Dzięki doświadczeniu załogi udało się cało posadzić maszynę na pasie startowym - podkreślił. "Tadeusz Wrona - kapitan Boeinga, który lądował awaryjnie w Warszawie - jest jednym z najbardziej doświadczonych pilotów. Od 20 lat lata na Boeingach i jest też szybownikiem. Przeprowadził to lądowanie awaryjne perfekcyjnie. Niestety, rzadko to się tak kończy. Wystarczy zły kąt natarcia, skrzywienie samolotu" - powiedział na konferencji dziennikarzom prezes LOT.

Reklama

Piróg poinformował, że było to pierwsze na Okęciu lądowanie samolotu pasażerskiego bez wysuniętego podwozia. Szczęśliwie nikt nie został ranny. Na pokładzie samolotu prawdopodobnie byli obcokrajowcy. "Od naszej załogi wiem, że nie było paniki na pokładzie i nikt nie odniósł obrażeń" - powiedział. Prezes LOT powiedział dziennikarzom, że usterkę samolotu wykryto po ok. 30 minut po starcie z Newark (USA). Załoga polskiego samolotu sygnalizowała usterkę centralnego systemu hydraulicznego.

"Jeśli chodzi o klapy, to zadziałały, ale nie wysunęło się podwozie, stąd też przez godzinę samolot krążył (przed lądowaniem). Po pierwsze próbował wypuścić podwozie, po drugie miał za dużo paliwa, żeby lądować" - mówił Piróg. Wyjaśnił, że nad Warszawą Boeing miał 7 ton paliwa i ze względów bezpieczeństwa maszyna musiała krążąc zużyć tyle paliwa, by "przy minimalnej ilości przy trzech tonach lądować". Jak poinformował, awaryjne zrzucanie paliwa nie miało miejsca.

Piróg powiedział, że samolot Boeing 767, który awaryjnie lądował w Warszawie, zwany Papa Charlie, jest najmłodszą, 14-letnią, z maszyn długodystansowej floty LOT-u. "Był w bardzo dobrym stanie technicznym. Tego typu usterki zdarzają się w każdym typie samolotów" - zaznaczył.

Reklama

Prezes polskiego przewoźnika wyjaśnił, że wieczorem albo w nocy maszyna zostanie podniesiona z płyty lotniska i przetransportowana do bazy technicznej LOT-u. Dyrektor biura bezpieczeństwa operacji lotniczych lotniska Chopina Andrzej Ilków powiedział, że uszkodzenia drogi startowej, na której lądował samolot, są bardzo małe i będzie można je usunąć w krótkim czasie. Zaznaczył jednak, że samolot znajduje się w takim miejscu głównej drogi startowej, że nie można uruchomić drogi startowej pomocniczej.

"Z tego względu najpierw musi być usunięty statek powietrzny, następnie będziemy mogli rozpocząć operację na naszym lotnisku" - powiedział Ilków. Poinformował, że trwają ustalenia z inżynierami lotów i dopiero po ich zakończeniu będzie można powiedzieć, kiedy loty zostaną wznowione. Dodał, że "nie bez znaczenia są także prace komisji badania wypadków lotniczych". Prezes LOT dodał, że samolot, który awaryjnie lądował, będzie przez jakiś czas uziemiony"; w związku z tym można się spodziewać "perturbacji" w lotach rozkładowych LOT-u. "Cała reszta naszej floty, samoloty są w stanie technicznym, który nie wzbudza wątpliwości - podkreślił Piróg. Zaznaczył, że nie widzi potrzeby ich dodatkowej kontroli.

Piróg podziękował załodze, obsłudze lotniska, sztabowi kryzysowemu, wieży kontrolnej, straży pożarnej i policji za "profesjonalną obsługę" lądowania.