24 listopada przed Sądem Okręgowym w Łodzi ma rozpocząć się proces Ryszarda C., który w październiku ub. roku w łódzkiej siedzibie PiS zastrzelił Marka Rosiaka i ranił nożem drugiego pracownika biura - Pawła Kowalskiego. Według śledczych motywem zbrodni była przynależność polityczna obu ofiar. Jak dowiedziała się PAP w Sądzie Okręgowym, sąd wyznaczył na razie trzy terminy rozpraw - 24 i 28 listopada oraz 13 grudnia.
Sąd zdecydował też, że przesłuchanych zostanie 36 świadków, w tym m.in. europoseł Janusz Wojciechowski, którego asystentem był Rosiak. Nie ma na razie na liście świadków prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego - powiedziała PAP Grażyna Jeżewska z biura prasowego łódzkiego sądu.
Członkowie najbliższej rodziny Marka Rosiaka oraz sam Paweł Kowalski złożyli oświadczenia, że chcą przystąpić do postępowania w charakterze oskarżycieli posiłkowych. Ich pełnomocnicy złożyli także wnioski o wyłączenie jawności procesu, ze względu na tzw. ważny interes prywatny. Obrona, podobnie jak prokuratura, chce by proces był jawny.
"Na tym etapie postępowania nie widzimy podstaw do przyjęcia, że spełnione są kodeksowe przesłanki, które uzasadniałyby wyłączenie jawności" - powiedział PAP rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania. Wnioskami o wyłączenie jawności sąd ma się zająć podczas pierwszej rozprawy.
Proces ma się toczyć na głównej sali łódzkiego sądu okręgowego, a oskarżony zasiądzie za kuloodporną szybą. Dziennikarze będą mogli wejść na proces po uzyskaniu akredytacji; sąd zaplanował, że wydanych zostanie maksymalnie 70 kart wstępu dla publiczności.
Łódzka prokuratura oskarżyła 63-letniego Ryszarda C. o zabójstwo z użyciem broni palnej Marka Rosiaka, asystenta europosła Janusza Wojciechowskiego oraz usiłowanie zabójstwa asystenta posła Jarosława Jagiełły - Pawła Kowalskiego. Według prokuratury motywem ataku była przynależność polityczna obu ofiar. Mężczyzna odpowie także za nielegalne posiadanie broni palnej - pistoletu Walther oraz 57 sztuk amunicji.
Ryszard C. w śledztwie przyznał się do zarzucanych czynów, ale odmówił składania wyjaśnień; przebywa w areszcie. Biegli uznali, że w czasie popełnienia zbrodni był poczytalny. Grozi mu kara dożywotniego więzienia. Z "oświadczenia" znalezionego przy oskarżonym wynika, że od pewnego czasu nosił się z zamiarem pozbawienia życia "trzech czołowych działaczy PiS".
Do zbrodni doszło 19 października ub. roku. Jak ustalono, Ryszard C. wtargnął z bronią w ręku do łódzkiej siedziby PiS. Kilkakrotnie strzelił do znajdujących się w jednym z pokoi działacza PiS Marka Rosiaka, oraz pracownika biura Pawła Kowalskiego.
Rosiak został trafiony pięciokrotnie m.in. w klatkę piersiową; zginął na miejscu. Później sprawca zaatakował Pawła Kowalskiego paralizatorem, powalił na ziemię i kilkakrotnie ranił go nożem. Napastnika powstrzymała dopiero interwencja strażnika miejskiego, który go obezwładnił. Według świadków tragedii Ryszard C. krzyczał, iż chciał zabić Jarosława Kaczyńskiego i "powystrzelać pisowców".
Kowalski trafił do szpitala; miał ranę ciętą do krtani i duży krwiak. Stracił niemal litr krwi. Zaraz po tragicznych wydarzeniach był operowany; przeszedł zabieg tracheotomii. W szpitalu spędził dwa tygodnie, a później przechodził intensywną rehabilitację.
Z ustaleń prokuratury wynika, że w chwili popełnienia zbrodni Ryszard C. był trzeźwy i nie znajdował się pod wpływem środków odurzających. Biegli psychiatrzy po obserwacji uznali, że w czasie popełnienia przestępstwa był poczytalny, czyli "rozumiał znaczenie swojego zachowania i mógł nim pokierować". Oznacza to, że może zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Według prokuratury dowody wykluczają, że oskarżony współdziałał z innymi osobami.
Zdaniem prokuratury Ryszard C. dokonał zbrodni, kierując się przynależnością polityczną pokrzywdzonych. Po zabójstwie znaleziono przy nim ręcznie napisane przez niego (co potwierdziły badania grafologiczne) "oświadczenie" z nazwiskami polityków.
Śledczy nie ujawniają nazwisk ani treści "oświadczenia", ale przyznają, że wymienieni są w nim "trzej czołowi działacze PiS". Z treści oświadczenia wynika, że Ryszard C. od pewnego czasu nosił się z zamiarem "pozbawienia ich życia". Prokuratura analizowała notatki oskarżonego pod kątem kierowania gróźb karalnych, ale ostatecznie uznała, że brak jest podstaw do przyjęcia, że doszło do popełnienia tego przestępstwa.
Po zabójstwie w Łodzi ochronę BOR zaproponowano kilkunastu politykom, a przyjęli ją m.in. ówcześni europosłowie PiS Jacek Kurski i Zbigniew Ziobro, a także wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski (PO), b. premier Leszek Miller i szef SLD Grzegorz Napieralski.
Ryszard C. to były taksówkarz; mieszkał w Częstochowie, ale przez lata pracował w Kanadzie. Ma podwójne obywatelstwo: polskie i kanadyjskie. Ustalono, że w lipcu ub. roku wymeldował się z częstochowskiego mieszkania i od tego czasu bywał w różnych miejscowościach na terenie Polski. Były to krótkie pobyty, meldował się w hotelach na dzień lub kilka dni. Przede wszystkim dotyczy to Łodzi i Warszawy oraz okolic tych miast, a także okolic Częstochowy.
Przed zabójstwem - w pierwszej połowie października - C. był w Warszawie, na co wskazują jego meldunki w hotelu; był też wówczas uczestnikiem kolizji drogowej. Prokuraturze po zapoznaniu się z monitoringiem nie udało się jednak potwierdzić, że mężczyzna był wtedy na Krakowskim Przedmieściu. Tuż po zatrzymaniu sam Ryszard C. miał mówić, że był w rejonie Pałacu Prezydenckiego, gdzie zamierzał zabić polityka.
Przed zabójstwem - zdaniem śledczych - oskarżony mógł być dwukrotnie w łódzkiej siedzibie PiS. Wskazują na to zeznania Kowalskiego, a także jego wpisy w kalendarzu. Miał on zapisać zniekształcone nazwisko C., a także jego numer telefonu komórkowego.
Prokuratura badała także, czy oskarżony bywał w biurach innych polityków (m.in. Niesiołowskiego i Joanny Kluzik-Rostkowskiej), ale po analizie zapisów monitoringu i przesłuchaniach świadków, śledczym nie udało się tego potwierdzić.
Zgromadzony materiał dowodowy liczy łącznie 34 tomy. Są to m.in. ekspertyzy: daktyloskopijna, balistyczna, medyczna, biologiczna, informatyczna telefonu komórkowego oraz laptopa znalezionego w wynajmowanym przez oskarżonego aucie, ekspertyzy z zakresu pisma ręcznego, a także protokoły przesłuchań świadków.
Zdaniem prokuratury analiza laptopa Ryszarda C. świadczy, że wchodził on na strony internetowe polityków różnych opcji, ale nie ma dowodów, że łączyło się to z przygotowywaniem do popełnienia przestępstwa. Prokuraturze udało się ustalić, że mężczyzna kupił paralizator w maju 2009 roku; nie udało się ustalić, w jaki sposób wszedł w posiadanie pistoletu i amunicji.
Prokuratorzy nie chcieli mówić o jego stanie zdrowia i odnieść się do informacji o jego rzekomej chorobie nowotworowej. Ryszard C. sam miał mówić podczas przesłuchania przez policjantów, że jest chory na raka. Oskarżony w śledztwie albo przyznawał się do winy, albo odmawiał odpowiedzi na to pytanie. Konsekwentnie odmawiał składania wyjaśnień.
Pod koniec stycznia prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił, że Ryszard C. przez rok był członkiem Platformy Obywatelskiej. W oświadczeniu przesłanym wtedy PAP szefowa częstochowskiej PO Halina Rozpondek potwierdziła, że był on członkiem PO od kwietnia 2004 roku. W styczniu 2006 został wykreślony z listy członków partii z powodu braku jakiejkolwiek aktywności.