Hryniewicze to mała wioska koło Białegostoku. Wierni nie mają tu nawet kościoła. Na modlitwach spotykają się w wiejskiej świetlicy. Ale od kilkunastu dni pomieszczenie pęka w szwach, zjeżdżają się ludzie z całej okolicy. Chcą zobaczyć, jak stojąca w świetlicy gipsowa figura płacze krwawymi łzami.
Jedna z kobiet opiekująca się świetlicą zauważyła, że na twarzy Matki Boskiej pojawiły się krople łez, a na policzkach krwawe zacieki - donosi "Fakt".
Było to niezwykłe przeżycie. Upadłam na kolana i poprosiłam inne osoby, żeby zerknęły na figurę. Na twarzy figury bowiem były czerwone ślady - opowiada kobieta, która chce pozostać anonimowa. - Matka Boska dała nam znak, że jest z nami. Teraz modlimy się żarliwie i dziękujemy za ten cud - dodaje 85-letnia Eugenia Rynkowska, mieszkanka Hryniewicz.
Cztery lata temu do innego cudu doszło w Sokółce. Hostia, która podczas udzielania komunii upadła, została umieszczona w wodzie w specjalnym naczyniu. Tam miała się rozpuścić. Po kilku dniach woda jednak zabarwiła się na czerwono, a wylana na obrus zostawiła brunatny ślad. Jak wynika z badań dwóch niezależnych ekspertów, to część ludzkiego mięśnia sercowego.
Kościół na razie ostrożnie wypowiada się o zjawisku z Hryniewicz. Jak twierdzi białostocka kuria, na razie za wcześnie, by je oceniać.
Czytaj także: Wyprowadził psa, a potem zamordował całą rodzinę >>>