Jak wynika z analizy teczek Bolka, nie leżały one długo w szafie w domu Czesława Kiszczaka. Okazuje się bowiem, że akta były wcześniej przechowywane w jakimś ciemnym i wilgotnym pomieszczeniu - informuje Radio ZET. Do tego, jak nieoficjalnie mówią prokuratorzy, dokumenty mogły być przywiezione do willi byłego szefa MSW pół roku temu. Śledczy sprawdzają więc, czy akta nie były przechowywane w jakimś dużym, nielegalnym archiwum. Dlatego też przeszukali domy generała Jaruzelskiego i jego doradcy, pojawili się też w jednej z pułtuskich uczelni, do której trafiły dokumenty z archiwum byłego przywódcy PRL.
IPN wyjaśnia też, że formalnie domu generała Kiszczaka nie przeszukano. Wezwali bowiem najpierw wdowę po byłym szefie MSW do wydania dokumentów. Maria Kiszczak zastosowała się do żądań śledczych i od razu wskazała, gdzie są dokumenty. Ludzie z IPN uznali wiec, że nie ma potrzeby sprawdzić całego domu.