O sytuacji, do której doszło w piątek Remigiusz Remo Łupicki napisał na swoim profilu. Artysta, który przywiózł swoją żoną na SOR szpitala w Puszczykowie w woj. wielkopolskim zaparkował przed szpitalem. Kiedy z niego wyszedł i zobaczył swój rachunek jak pisze "doznał szoku".
"Po 3 godzinach poszedłem zapłacić bilet. Widzę płaczącą kobietę, która, jak się okazało, za 5 godzin parkowania auta ma do zapłaty 150 zł! Myślę: pomyłka. Wsadzam mój bilet - 90 zł! 30 zł na godzinę" - napisał na Facebooku. Stwierdza, że stawki na bilecie widać, ale "mało, kto czyta takie info, jeśli jedzie w nagłej sprawie".
Jak pisze gazeta.pl na stronie internetowej szpitala widnieje informacja, że pacjenci mogą skorzystać z dwóch parkingów. Stawka na jednym z nich wynosi 3 zł za każdą rozpoczętą godzinę. Jeżeli przywozi się lub odbiera pacjenta z SOR cena jest o wiele wyższa. Po wjeździe na parking kierowca za darmo może się zatrzymać na 20 minut. Kolejnych 40 minut kosztuje 15 zł, a każde następne 30 minut.
"Informacja o tym znajduje się zarówno przy wjeździe na SOR, na bilecie, a także w pomieszczeniach oddziału" - podkreśla szpital jak pisze gazeta.pl.
Remigiusz Remo Łupicki w kolejnym wpisie stwierdził, że "musi przyznać swoje gapiostwo".
"Przecież wszystko jest jasno opisane. Mam 20 minut, odstawiam żonę i wyjeżdżam, nie blokuję miejsca kolejnym pacjentom - przepraszam. A jeśli mnie stać, by tam stać, to słono płacę" - napisał. Podkreślił jednak, że szpital powinien pomyśleć nad takim rozwiązaniem, które nie narażałoby nieświadomych niczego kierowców na takie koszty. Jego zdaniem SOR powinien jasno informować pacjentów o stawkach na parkingu.
"Wtedy już nikt by nie miał do nikogo pretensji. Osoby średnio ogarnięte, jak ja, mogłyby zadecydować - ok, odjeżdżam / ok, stać mnie - zostaję" - podsumował.