"Małpa" wchodził przez okna lub drzwi balkonowe. Kieszenie napychał pieniędzmi i biżuterią. Do plecaka wkładał laptopy i aparaty fotograficzne. Nawet najnowsze zabezpieczenia nie były dla niego tajemnicą. O oknach wiedział wszystko - wcześniej pracował w firmie, która je produkuje.

Na nogach miał specjalne obuwie do wspinaczki. Był w stanie wdrapać się na piąte lub szóste piętro. Gdy był przyłapywany przez domowników, ratował się ucieczką, skacząc nawet z trzeciego piętra. "To prawdziwy akrobata. Gdyby wybrał cyrkową karierę, byłby gwiazdą" - żartuje jeden z lubelskich policjantów.

Mundurowi zorganizowali kilka zasadzek, by schwytać rabusia na gorącym uczynku. Niestety, bez powodzenia. "Małpa" był sprytniejszy. Śledczy się jednak nie poddawali. Tuż po ostatnim włamaniu zorganizowali obławę w miejscu, w którym złodziej mógłby sprzedać łup. Trafili w dziesiątkę. W okolicy nie było drzew ani balkonów. "Małpa" był bez szans. Podczas wizji lokalnej tylko w jednej dzielnicy wskazał 52 mieszkania, które okradł.

Podczas przeszukań policjanci odebrali "Małpie" ponad 500 różnych przedmiotów. Teraz ustalają, do kogo należały. "Paweł M. do końca był przekonany, że nikt nie jest w stanie go namierzyć i zatrzymać. Za kradzieże z włamaniem grozi mu teraz do dziesięciu lat więzienia. Już wcześniej był karany za podobne przestępstwa" - mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiej policji.





Reklama