Jak poinformował PAP w sobotę rzecznik Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa Rafał Goeck, ok godz. 12.50 do Morskiego Ratowniczego Centrum Koordynacyjnego w Gdyni zadzwonił mężczyzna, który poinformował służby, że jacht, na którym przebywa on i jeszcze jedna osoba, tonie. Żeglarz nie potrafił dokładnie określić, w którym miejscu się znajduje.
Mężczyzna powiedział jedynie, że chwile wcześniej był w okolicy toru podejściowego do portu w Gdyni. Niestety kontakt się urwał, ponieważ jacht zatonął. W akcję włączyły się cztery jednostki Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa, dwie WOPR-u oraz śmigłowiec Marynarki Wojennej - powiedział PAP Goeck.
Dodał, że w trakcie poszukiwań inspektorzy poprosili policjantów o pomoc w zlokalizowaniu jachtu.
Jak ustalili policjanci, żeglarz po raz ostatni logował się na swoim telefonie w okolicy Redłowa. Ratownicy po godz. 14 odnaleźli zaginionych mężczyzn. Byli ok. 2 mil morskich od Redłowa - przekazał PAP rzecznik MSPiR.
We wskazane przez funkcjonariuszy miejsce skierowano śmigłowiec, z którego wypatrzono żeglarzy. Jednego z nich z wody wyciągnęli marynarze, a drugiego ratownicy SAR ze Świbna. Obaj poszkodowani byli stanie ogólnym dobrym, ale z objawami wyziębienia; zostali przekazani załodze pogotowia ratunkowego.
Rafał Goeck podkreślił w rozmowie z PAP, że mężczyźni ocaleli dzięki temu, że mieli na sobie kamizelki ratunkowe.