Eksperci ustalili, że paralizator spowodował dodatkowe obciążenie organizmu Dziekańskiego, ale nie było to przyczyną śmierci - oświadczył rzecznik prokuratury. Swoją rolę odegrał też atak serca.

Reklama

>>> Czy to był zawał serca?

"Istnieje znaczna liczba niezależnych dowodów wspierających tezę, że funkcjonariusze wykonywali swe obowiązki zgodnie z prawem. Nie ma istotnego prawdopodobieństwa, że będą skazani z tytułu któregokolwiek z rozważanych wobec nich zarzutów" - zaznaczył rzecznik.

>>> Już wcześniej spekulowano, że policjanci nie poniosą kary

Po uwolnieniu policjantów od zarzutów mogą oni obecnie zeznawać w śledztwie dotyczącym użycia paralizatora. Policja deklarowała wcześniej, że nie zezwoli na przesłuchanie swych funkcjonariuszy i nie udostępni prokuraturze swych akt na temat interwencji na lotnisku, dopóki nie zapadnie decyzja w sprawie zarzutów.

Reklama

>>> Film obnaża kłamstwa policjantów, ale dla Kanadyjczyków to za mało

W październiku ubiegłego roku w międzynarodowym porcie lotniczym Vancouveru policja użyła paralizatora na Polaku. Twierdziła, że nieznający języka angielskiego 40-letni Dziekański zaczął się zachowywać agresywnie. Opublikowany później film, nakręcony telefonem komórkowym przez świadka wydarzenia, pokazywał jednak, że Dziekański nie był agresywny. Szukał jedynie pomocy. Polak był wyczerpany trudami 14-godzinnej lotniczej podróży i 10 godzinami oczekiwania na matkę, która była sponsorem jego planowanego osiedlenia się w Kanadzie.