"Dzieci z rodzin podzielonych nadal pragną mieć tatę i mamę. Potrzebują jednakowo obojga rodziców. Na to nie pozwalają urzędnicy - sędziowie mający reprezentować dobro prawa, dobro społeczne. Odbieranie dzieciom jednego z rodziców, ograniczanie praw któregokolwiek rodziców to gwałt zadany dziecku, to proceder sformalizowanego zła" - głosi fragment listu otwartego, odczytanego przez manifestujących.

Reklama

Wśród pikietujących większość stanowili ojcowie, było też jednak i małżeństwo, którym sąd odebrał prawo do wychowywania trójki dzieci.

Demonstrujący mieli ze sobą transparenty z napisami "Ojcowie się starają - sądy uniemożliwiają", "Ograniczenie kontaktu z ojcem jest krzywdą dziecka", "Sądy zrywają więzi rodzinne".

"Sądy rodzinne są niesprawiedliwe i działają w sposób przewlekły. Nawet w święta i taki dzień jak wigilia zakazują widzeń z dziećmi" - mówi jeden z organizatorów pikiety, 49-letni Waldemar Kalinowski z Gdańska.

Od czerwca nie może się on widzieć z 4-letnią córką. Wcześniej miał prawo do spotkań z dziewczynką tylko dwa razy w tygodniu po dwie godziny i zawsze w obecności kuratora sądowego. "Przez matkę córki jestem izolowany, a sąd daje jej wiarę robiąc ze mnie jakiegoś upiora. Polski system prawny sprawia, że dzieci stają się półsierotami" - dodał Kalinowski.

Pikieta przebiegła spokojnie, jej uczestnicy nie skandowali żadnych haseł. Porządku pilnowali policjanci i funkcjonariusze BOR.