Ostrołęccy policjanci podejrzewali, że dwaj mężczyźni mieszkający w Kaczkach zajmują się nielegalną produkcją alkoholu. "Przeszukując ich dom, funkcjonariusze znaleźli zacier i aparaturę do produkcji bimbru. Ale to nie był koniec znalezisk. W jednym z pomieszczeń stała wersalka, która zamiast na nogach opierała się na dwóch bombach" - powiedział DZIENNIKOWI January Majewski z Mazowieckiej Komendy Wojewódzkiej Policji.
Mężczyzna, który zajmował pokój, nie był w stanie wyjaśnić, w jaki sposób wszedł w posiadanie bomb. Przerażeni policjanci ewakuowali obu mężczyzn zamieszkujących dom i wezwali saperów.
Okazało się, że w obu pociskach - kaliber 120 i 75 milimetrów - wciąż znajdował się materiał wybuchowy. Mężczyzna miał ogromne szczęście, że jego sen nie zamienił się w sen wieczny. Policjanci próbują ustalić, jak bomby trafiły do domu w Kaczkach.
"W zeszłym roku w lasach w okolicy tej miejscowości od eksplozji niewybuchu zginął 17-latek. Bardzo możliwe, że w okolicy zostały powojenne niewybuchy i mężczyźni po prostu gdzieś je wykopali" - dodaje Majewski.