Uzbrojony w nóż ksiądz wybrał się w poniedziałek do placówki banku PKO w Szamotułach. Jednak kilkoma tysiącami złotych łupu nie cieszył się długo - wkrótce wpadł w ręce policji. Gdy mundurowi legitymowali go, przedstawił się jako ksiądz.

Reklama

>>> Czytaj także: Przez księdza wyszli z pogrzebu z płaczem

Policjantom widocznie nie mieściło się to w głowie, bo w pierwszej chwili mu nie uwierzyli. Ale okazało się, że duchowny nie do końca zmyślał. Jak się później okazało, księdzem był do czerwca.

Mężczyzna próbował przekonywać policjantów, że jego zatrzymanie to jakaś pomyłka. Jednak, gdy mundurowi przeszukali go, okazało się, że ma przy sobie dokładnie tyle pieniędzy, ile skradziono z banku. Przyciśnięty do muru były ksiądz przyznał się do kradzieży. Tłumaczył się względami osobistymi.

37-letni Norbert J. był wikarym w Białogardzie. W czerwcu przeniesiono go do innej parafii, niedaleko Szczecinka. Duchowny, który miał zacząć pracę w nowym miejscu w sierpniu, w ogóle nie stawił się w kościele. Zatrudnił się za to w jednym z poznańskich supermarketów.

>>> Ksiądz odwołany po zabawie ze Szczypińską

Jego zwierzchnicy stwierdzili, że 37-latek postanowił pożegnać się z sutanną i szykowali już nawet odpowiedni dokument. Teraz były ksiądz może się pożegnać z wolnością - za rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia grozi mu nawet 15 lat więzienia. Na razie trafił na dwa miesiące do aresztu.