Decyzja sądu
Decyzję ogłosił sędzia Łukasz Grylewicz, stwierdzając, że z materiału dowodowego wynika, że rzeczywiście "miało miejsce dwukrotne uderzenie ręką przez Jarosława Kaczyńskiego w okolice twarzy oskarżyciela prywatnego”.
Zachowania takiego oczywiście nie wolno pochwalać, jednak z drugiej strony, z uwagi na szczególne okoliczności, wyjątkową sytuację, w jakiej doszło do tego zachowania, sąd uważa, że społeczna szkodliwość tego czynu była znikoma, dlatego nie stanowi ona przestępstwa - uzasadnił sędzia Grylewicz.
Reakcja stron i dalsze kroki
Kaczyński i jego obrońca nie pojawili się na ogłoszeniu orzeczenia, ani na wcześniejszej rozprawie. O umorzenie postępowania, powołując się na działania oskarżonego w warunkach stanu wyższej konieczności i na znikomą szkodliwość czynu, obrona wnioskowała w czerwcu br.
W czwartek na rozprawie Komosa i jego pełnomocnik sprzeciwili się temu wnioskowi, podkreślając m.in. konieczność osobistych wyjaśnień oskarżonego. Po ogłoszeniu orzeczenia zapowiedzieli w rozmowie z dziennikarzami odwołanie do sądu wyższej instancji.
Czego dotyczyła sprawa?
Sprawa dotyczy incydentu z 10 września 2024 r., kiedy to – według relacji Komosy – Jarosław Kaczyński dwukrotnie uderzył go w twarz podczas obchodów miesięcznicy smoleńskiej na pl. Piłsudskiego w Warszawie. Komosa złożył w tej sprawie prywatny akt oskarżenia z art. 217 Kodeksu karnego (naruszenie nietykalności cielesnej).