Tematem numer jeden czwartkowych "Wiadomości" była afera wokół dokumentów komunistycznych służb na temat Lecha Wałęsy, znalezionych w domu wdowy po Czesławie Kiszczaku.

Reklama

Krzysztof Ziemiec poinformował na antenie TVP1, że choć nie wiadomo jeszcze, kiedy IPN ujawni wszystkie znalezione dokumenty, bo na razie bada je prokurator, to "wiadomo, że materiały są autentyczne, co potwierdził grafolog".

Sęk w tym, że w tym samym czasie, w "Faktach po faktach" Łukasz Kamiński, prezes IPN mówił coś zupełnie innego. Przyznał bowiem, że badania grafologiczne zajmą bardzo dużo czasu. - Gdybyśmy chcieli czekać do tego momentu, opinia publiczna jeszcze przez wiele tygodni zastanawiałaby się, co w tych dokumentach jest. Podaliśmy suche dane, które jesteśmy w tej chwili w stanie podać - tłumaczył Kamiński w TVN24.

Błąd szybko wytknęli dziennikarzowi widzowie "Wiadomości" i oskarżyli go o manipulację.

- Dokonałem już ekspiacji na Facebooku i na Twitterze - mówi dziennik.pl Krzysztof Ziemiec.

Piszę, ponieważ chcę przeprosić za popełniony błąd. Czuję się niezmiernie skonfundowany nierzetelnością przekazanej przeze mnie informacji i użytym przeze mnie stwierdzeniu o pracy grafologów, którzy mieli zbadać materiały przekazane przez żonę generała Kiszczaka. Oświadczam, że moje i tylko moje, tzn napisane przeze mnie sformułowanie było NADINTERPRETACJĄ - czytamy w oświadczeniu dziennikarza zamieszczonym w mediach społecznościowych.

Ziemiec tłumaczył, że opierał swoją wiedzę na słowach prezesa IPN przytoczonych przez Polską Agencję Prasową:

Osoba, która to widziała, jest pewna (autentyczności - PAP). Ta pewność wynika z wiedzy. Nasi archiwiści potrafią oceniać, znając inne tego typu materiały z naszych zasobów; zwracają uwagę na pewne cechy tych dokumentów, sposób ich sporządzania i na tym jest oparta ta opinia.

Reklama

- Zapewniam że to nie przekłamywanie czegokolwiek było moją intencją. A rzetelność zawsze była i jest dla mnie wyznacznikiem w dziennikarskiej pracy - napisał na koniec Ziemiec.

Po publikacji przeprosin wylała się na niego kolejna fala negatywnych komentarzy. Internauci wskazywali, że przeprosiny Ziemca na Facebooku przeczyta zaledwie nikła część osób, która oglądała czwartkowe wydanie "Wiadomości".

Dziennikarz niechętnie komentuje całą sytuację. Przyznaje, że skala ataków go zaskoczyła. - Dostałem pałami, jakbym komuś ojca skrzywdził. Wolę już nic więcej nie mówić - mówi Ziemiec i odsyła nas do biura prasowego TVP.

Dziennikarz, zgodnie z informacjami dziennik.pl, sprostował błąd. Ale spodziewanych przeprosin nie było. - Czy, na kogo i w jaki sposób donosił TW Bolek - to powinna wyjaśnić szczegółowa analiza akt dostarczonych do IPN z domu byłego szefa bezpieki gen. Czesława Kiszczaka. Na razie ich autentyczność potwierdził tylko archiwista, nie ma jeszcze opinii grafologa- powiedział w głównym wydaniu "Wiadomości".