Maciej Kluczka twierdzi, że po audycji w Radiu Mercury z Ryszardem Czarneckim zaczął mieć problemy - europoseł PiS zadzwonił do niego z pretensjami. Potem odsunięto go od wywiadów i polityki, więc dziennikarz sam się zwolnił. Teraz znalazł zatrudnienie w Polskim Radiu 24. Jak jednak pisze "Gazeta Wyborcza", popracował tam tylko kilka dni. Umowa nie została jeszcze formalnie rozwiązana. Dokumenty są w obiegu - tłumaczy gazecie rzeczniczka Polskiego Radia, Małgorzata Kaczmarczyk.
Zapytana, co się stało bo zwolnienie dziennikarza po kilku dniach od zatrudnienia jest dziwne, odpowiedziała, że rotacja pracowników jest duża, a potrzeby antenowe ogromne. Takie rzeczy się zdarzają. Ludzie przychodzą, odchodzą. Sprawdzają się lub nie. Czasem zdarzają się pomyłki. Dodała też, że to nie wywiad z Czarneckim miał wpływ na decyzję o losach mężczyzny. Pamiętamy tę historię pana Kluczki. Na antenie Polskiego Radia 24 nie spełnił się jeszcze antenowo, nie popełnił żadnych błędów. Trudno więc mówić, że został wydalony za błędy, które popełnił nie u nas. Po prostu były inne potrzeby kadrowe - podsumowała.