Czeski premier Mirek Topolanek przyznał się do rozbieranych zdjęć wśród nagich dziewczyn. Kontrowersyjne zdjęcia zrobiono mu podczas wakacji w willi Berlusconiego. Zdarzenie to należy oceniać w kategoriach tradycji swobody obyczajowej - typowej dla Czech. Ta obyczajowa swoboda znalazła odbicie w wielu czeskich fimlmach – choćby w „Pociągach pod specjalnym nadzorem” ze wspaniałą sceną stemplowania pupy pewnej pani.

Reklama

Miroslav Topolanek też wiele razy popisał się różnymi śmiesznymi zachowaniami. Jednak najczęściej uwagę przyciąga Silvio Berlusconi, który moim zdaniem ma już widoczne oznaki starczego zmiękczenia mózgu. Jego flirty z 18-letnimi dziewczynami są niesmaczne i w bardzo złym guście. Dawniej zdarzało się, że prezydenci mieli kochanki, a z tych krótkich nieformalnych związków rodziły się dzieci. Tak było np. we Francji z prezydentem Mitterrandem. Wtedy prasa nikomu tego nie wytykała, więc nikt nie robił sensacji. W Polsce natomiast zawsze mieliśmy inną obyczajowość i takie wybryki zdruzgotałyby polityka. Uważam, że jest to lepsze niż afiszowanie się osoby z rządu z nagimi dziewczynami. Oczywiście mieliśmy ekscesy z udziałem polityków Samoobrony, ale ich wyczyny były na poziomie absolutnego błota i nijak się mają do sprawy Topolanka.

Z drugiej strony gdyby do naszej klasy politycznej należały jakieś bardziej atrakcyjne osoby, to niechby się nawet rozbierały. Ale przecież widzimy te ich - przepraszam - ryje i zaniedbane ciała. Nie miałbym chęci oglądać ich rozebranych zdjęć. Ciężko też wymagać, by ładne, młode dziewczyny miały przy nich ochotę na negliż.
Poza tym polscy politycy z nielicznymi tylko wyjątkami nie mają wystarczająco pieniędzy na takie zabawy. Bo choć ogromnie szanuję feministki - są jednak kobiety, które da się przyciągnąć pieniędzmi. Niejednokrotnie mężczyzn też. Pod tym względem nasi politycy nie mają zaś zbyt wiele do zaoferowania. Ze względu na urodę, jak również finanse, nie mieliby więc szans na "rzymskie wakacje".