Farfał i Rudomino, najpierw ludzie Giertycha i Leppera, potem Jarosława i Lecha Kaczyńskich, a dzisiaj oddający się do dyspozycji każdego, kto da więcej, dokonali na Woronicza puczu. Niedojedzone pisowskie przystawki zgłosiły się ochotniczo do udziału w kolejnej uczcie, tym razem antypisowskiej.

Reklama

Przed ponad rokiem Adam Michnik i Jacek Żakowski zaproponowali Platformie Obywatelskiej obalenie Jarosława Kaczyńskiego bez wyborów, poprzez stworzenie wielkiej koalicji obrony demokracji z udziałem wypróbowanych demokratów: Leppera i Giertycha. Michnik, jak zawsze umiejący połączyć skrajny polityczny pragmatyzm z górnolotnym słowem, barwnie porównywał działania rozsypującego się rządu Jarosława Kaczyńskiego do represji stalinowskich. W tej sytuacji LPR i Samoobrona stawały się co najmniej PPS-em Pużaka i PSL-em Mikołajczyka.

Lepper i Giertych na propozycję Michnika i Żakowskiego zareagowali wtedy entuzjastycznie, ale - całe szczęście - Platforma się nie zgodziła. Wolała wybory i słusznie. Bo po pierwsze nie stała się zakładniczką Michnika, który zawsze za poparcie w walce o władzę wystawia rachunek, a po drugie, policzyła wtedy swoje realne społeczne poparcie, które okazało się większościowe i pozostaje takim do dzisiaj.

Teraz Farfał i Rudomino, miłośnik białej siły i zaufany Leppera, realizują na Woronicza dawny scenariusz Michnika i Żakowskiego. Ratują demokrację przed PiS-owskim prezesem Andrzejem Urbańskim. Z tym że akurat na Woronicza obrona demokracji to obrona państwa Lisów: ich obecności w prime time, ich zarobków i odpraw. Urbański jest bezradny, bo sam Lisów do woroniczowskiego kurnika wpuścił. Licząc... nie do końca wiem na co, na ich drogo z pieniędzy abonentów opłaconą wobec siebie lojalność? No to był naiwny, bo państwo Lisowie odgryźli PiS-owską rękę, która obsypała ich złotem. Stali się dla Wszechpolaka Farfała i medialnego eksperta Samoobrony Rudomino Radiostacją Gliwice, prowokacją bydgoską, uzasadnieniem dla błyskawicznego antypisowskiego puczu.

Reklama

Jednak Blitzkrieg ugrzązł w wąskich korytarzach Woronicza. Oba zarządy - obalony i obalający - okopały się na barykadach ze swoich biurek. I kiedy od poniedziałku w ruch pójdą doniczki z palemkami i segregatory, Platforma byłaby rzeczywiście głupia, gdyby z tego nie skorzystała i nie wprowadziła na Woronicza własnego komisarza, równie politycznie bezstronnego jak Urbański czy Farfał. Ale kto z nas rzuci wtedy kamieniem, przecież media publiczne w Polsce i tak nie istnieją.