Jak tłumaczył wczoraj szef klubu PO, z Sobiesiakiem poznał się kilka lat temu, gdy sekcja piłkarska Śląska popadła w tarapaty. Schetyna w tamtym czasie był jednym z działaczy części koszykarskiej klubu. I to właśnie działacze związani z koszykówką pomagali m.in. Sobiesiakowi ratować klub piłkarski. "Intensywna współpraca trwała do 2005 r. To nie były biznesy, tylko rozpaczliwe wołanie o pomoc" - podkreślał były wicepremier.

Reklama

Odnosząc się do stenogramów CBA i jego słynnego spotkania z Sobiesiakiem na wrocławskim lotnisku 29 września 2009 r., Schetyna tłumaczył, że było ono jego jedynym spotkaniem z biznesmenem w ciągu ostatnich dwóch lat, i to Sobiesiak o nie zabiegał. Szczegółów rozmowy nie pamięta. Ale jest pewny, że nie dotyczyła ustawy hazardowej i wykreślenia z niej dopłat od gier, a jedynie piłki nożnej. "Nie lobbowałem i nie interesowałem się ustawą hazardową ani dopłatami od gier" - podkreślał.

Potwierdzeniem słów Schetyny o przebiegu spotkania z Sobiesiakiem ma być rozmowa, jaką biznesmen wykonał tuż po spotkaniu z ówczesnym wicepremierem. Według materiałów CBA Sobiesiak zadzwonił wtedy do kierownika Urzędu Stanu Cywilnego we Wrocławiu Henryka Kalinowskiego. Był on wówczas członkiem zarządu WKS Śląsk Wrocław.

Członkowie komisji szczególnie zainteresowani byli wiedzą Schetyny o spotkaniach premiera Tuska z 19 i 26 sierpnia ze Zbigniewem Chlebowskim i Mirosławem Drzewieckim. Szef klubu PO brał w nich udział. Śledczy dociekali, jakie pytania obu politykom zadawał wtedy Tusk. Schetyna ich jednak nie pamiętał. Zapewniał jedynie, że pamięta, iż w czasie spotkania z Drzewieckim ówczesny minister sportu negatywnie wypowiadał się o automatach do gier o niskich wygranych.

Nieoczekiwanie najtrudniejsze pytanie Schetynie zadał jego partyjny i klubowy kolega Sławomir Neumann. "Ma pan żal do premiera o swoją dymisję?" - wypalił. Zaskoczony szef klubu PO po chwili milczenia i nerwowych uśmiechów najpierw poprosił o uchylenie pytania, ale później się z tego wycofał i oświadczył: "Nie. To tylko polityka. Nauczyłem się z tym żyć".

Reklama