"Uważam, że my żyliśmy w takim dość fałszywym świecie. Politycy robili rzeczy naprawdę obrzydliwe. Nie mówię, że wszyscy, ale jakaś tam część robiła rzeczy obrzydliwe i się nic nie działo, natomiast w sensie obyczajowym podobno wszyscy byli święci. Przecież to nie jest prawda" - powiedziała w RMF FM pełnomocnik premiera do spraw walki z korupcją.

Reklama

Pitera przyznała, że premier, który palił trawkę, nie budzi w niej ani poczucia wstydu, ale jednak też nie powoduje entuzjazmu. "Budzi zaufanie, ponieważ jeżeli ktokolwiek jest bez grzechu, to niech powie, że niczego nie zrobił w latach młodości. Uważam, że dobrze, że trzeba zacząć mówić prawdę o sobie. Polityk musi powiedzieć prawdę o sobie i to się stało" - stwierdziła Pitera.

Jednocześnie przyznała, że również ma skrywaną prawdę o samej sobie: "W czasach studiów zdarzało się pić wino gdzieś w parku. Przestańmy udawać, że byliśmy święci wszyscy". Julia Pitera miała też kontakt z narkotykami, ale związane było to z leczeniem po poparzeniu.

"Z narkotykami miałam raz w życiu do czynienia, kiedy się potwornie poparzyłam i dostałam morfinę. Muszę powiedzieć, że to było coś tak obrzydliwego, że chyba się nie nadaję z czysto fizjologicznych względów" - wyznała minister w rządzie Donalda Tuska.

Wygląda na to, że po wyznaniu premiera lawina ruszyła. Inni politycy jednak są święci, bo natychmiast przyznają, że żadnego kontaktu z narkotykami nie mieli. Takim krystalicznie czystym politykiem jest na przykład Przemysław Gosiewski. "Nigdy w życiu nie miałem kontaktu z narkotykami. Więcej - uważam, że powinna być w Polsce bezwzględnie utrzymana kara tak za posiadanie, jak i za obrót narkotykami" - mówi "Naszemu Dziennikowi" Gosiewski.

Także wicepremier Waldemar Pawlak na antenie Radia ZET zdecydowanie podkreślił, że nigdy nie brał narkotyków, bo zwyczajnie go do tego nie ciągnęło.