Były przewodniczący klubu PiS Marek Kuchciński przyznał się kiedyś w wywiadzie dla "Faktu", że w młodości był hipisem i nie stronił od alkoholu i różnych innych używek. Był znany pod pseudonimami Członek i Penelopa. Kuchciński wyznał także, że był bardzo kochliwy. Dziś na tamte czasy patrzy już zupełnie inaczej i nie zamierza się chwalić tym, co wtedy robił. Jego zdaniem Donald Tusk, który na łamach "Newsweeka" wyznał, że palił trawkę i pił alkohol w szczenięcych latach, szuka w ten sposób taniej popularności.
"Nie wypada, żeby premier tak bezkrytycznie opowiadał o swoich grzechach i się nimi chwalił. Jest szefem rządu i powinien dawać przykład. Takie opowieści, jakie serwuje Donald Tusk, mogą spowodować, że jacyś młodzi ludzie mogą uznać, iż mają przyzwolenie na tego typu zachowania" - mówi dziennikowi.pl poseł Marek Kuchciński. "Premier powinien zająć się pracą dla Polski, a nie opowiadać głupoty" - grzmi. Poseł uważa, że jemu w wyjściu na życiową prostą pomogło wojsko, po wyjściu z którego już nie wrócił do wygodnego życia hipisa.
Cymański: Próbowałem mszalnego wina
Znamienne, że jeśli już jakiś polityk przyznaje się do kontaktów z alkoholem, to na pierwsze miejsce zdecydowanie wybija się wino. Kolega klubowy Kuchcińskiego, Tadeusz Cymański, przyznał się, że zdarzyło mu się posmakować razem z innymi ministrantami mszalnego wina. Okazało się jednak, że na tym nie koniec alkoholowej przygody posła.
"Kiedy miałem 13 lat, a mój brat 17, to podpijaliśmy dziadkowi wino z piwnicy. Robiliśmy to zawsze wtedy, kiedy schodziliśmy tam po ziemniaki. Problem pojawił się w momencie, kiedy okazało się, że brak wina jest już zauważalny. Brat dolał wtedy przegotowanej wody. Jak dziadek potem spróbował tego <trunku>, to zrobiła się straszna afera, bo wina w smaku ta ciecz nie przypominała w ogóle" - opowiada dziennikowi.pl poseł Cymański.
Co myśli o wyznaniu Tuska? "Szczerość tak, ale nie należy robić z tego demonstracji. Mnie osobiście to nie podnieca" - mówi Cymański.
Za młodu swoje grzechy w postaci kontaktów z winem miała także Julia Pitera. "Przestańmy udawać, że jesteśmy święci" - powiedziała Pitera na antenie radia RMF FM i dodała jednocześnie, że wyznanie premiera Tuska o paleniu trawki budzi w niej podziw, bo tym samym premier złamał kolejne tabu.
"Pytanie, ile jeszcze popalało i dlaczego dopiero po 20 latach wolnej Polski pierwszy premier się do tego przyznał" - pytała Pitera.
Olejniczak: Paliłem Carmeny
Używki były popularne także na lewicy. Obecny szef SLD Wojciech Olejniczak, popijał i palił papierosy. "Na tle Donalda Tuska moje grzechy młodości są niczym. Popijałem z kolegami tanie winko i - o czym nigdy nie dowiedzieli się rodzice - popalałem papierosy Carmen" - wspomina Olejniczak.
I od razu ostro krytykuje Donalda Tuska: "Premier zachowuje się nierozważnie, mówiąc o używaniu narkotyków. Może dać sygnał młodym ludziom, że miękkie narkotyki to nic złego, że skoro premier przypalał, to oni też mogą. Bycie liberałem nie oznacza nieodpowiedzialności, zwłaszcza w sytuacji, gdy jest się szefem rządu" - mówi dziennikowi.pl.
Jego partyjna koleżanka, Katarzyna Piekarska, zdradziła kiedyś w jednym z wywiadów, że w młodości była bardzo kochliwa. Każdego poznanego chłopca chciała zaciągnąć do ołtarza. Podczas pobytu w sanatorium do tego stopnia zakochała się w jednym przystojniaku, że koniecznie chciała zostać jego żoną. Problem w tym, że miała wtedy...12 lat.
Marcinkiewicz - bijatyki i wagary
Kazimierz Marcinkiewicz z kolei nie mówi nic o trunkach, trawkach i swojej nadmiernej kochliwości, ale wyznaje za to, że brał udział w bijatykach i chodził na wagary. "Bardzo zaniedbałem naukę. Wpadłem w złe towarzystwo. To było towarzystwo podwórkowo-dyskotekowe na granicy bijatyk, bandziorki, cwaniactwa. Chodziłem na wagary, robiłem różne inne rzeczy, ale nie powiem co, bo nie ma się czym chwalić" - zdradził "Gazecie Wyborczej" były premier Kazimierz Marcinkiewicz.