Ta historia zaczęła się dla DZIENNIKA nas ponad miesiąc temu. Do redakcji trafił sygnał od osoby blisko związanej z obecnym kierownictwem tajnych służb. Przekaz brzmiał atrakcyjnie. "Bliscy współpracownicy generała Zbigniewa Nowka, który rządził Agencją Wywiadu za czasów PiS, otrzymali kilkanaście służbowych mieszkań w atrakcyjnych miejscach Warszawy. To koniec kariery wpływowego w służbach generała" - usłyszeliśmy.
Oprócz zapewnień do redakcji dotarły też dokumenty: lista nazwisk kilkunastu funkcjonariuszy wywiadu oraz ich adresy. Otrzymaliśmy również kilka cytatów z opinii prawnych, które sugerowały, że Nowek i jego współpracownicy popełnili przestępstwo. Jak ustaliliśmy, podobne zestawy dokumentów trafiły do innych ogólnopolskich tytułów.
Poszliśmy tym tropem. Rozmawialiśmy na temat mieszkań z byłymi i obecnymi funkcjonariuszami wywiadu, pracownikami Kancelarii Premiera i posłami sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Nabraliśmy podejrzeń, że ważni urzędnicy państwowi próbują manipulować mediami. Zrekonstruowaliśmy przebieg tej rozgrywki.
Już po swojej marcowej dymisji Nowek wraz z kilkunastoma wysokimi rangą oficerami (którzy podobnie jak on nie mieszkają w stolicy) otrzymali służbowe mieszkania w Warszawie. Przed odwołaniem z funkcji zajmowali pokoje w hotelu Agencji Wywiadu, który znajduje się na terenie jej siedziby. Nowy szef AW Andrzej Ananicz i jego współpracownicy od razu zaczęli przeglądać wszystkie decyzje poprzedników. Trafili na sprawę mieszkań.
Rozpoczęli od wizyty w Rządowym Centrum Legislacji. Jeszcze w marcu, już po dymisji Nowka, dwóch dyrektorów AW skonsultowało tryb przyznania lokali z wiceszefem rządowych prawników dr Jackiem Krawczykiem. Jego opinia brzmiała: służbowe mieszkania zostały przyznane zgodnie z prawem.
Wówczas nowi szefowie Agencji Wywiadu sięgnęli po inną metodę. Za około 10 tys. zł zamówili niezależną ekspertyzę. Sporządzeniem jej zajął się radca prawny, współwłaściciel renomowanej warszawskiej kancelarii. Choć w opinii znajdują się zdania mówiące o tym, że oficerowie mieli prawo do mieszkań, to ostateczne konkluzje dla ekipy Nowka są miażdżące. Kruczkiem prawnym okazało się to, że przed kilkunastoma laty skorzystali z zapomóg mieszkaniowych (3 - 5 tys. zł) w Urzędzie Ochrony Państwa - wywodził radca.
DZIENNIK ustalił, że wiarygodność i niezależność tej opinii są wątpliwe. Jej autorem jest bowiem prawnik (nie podajemy identyfikujących go danych ze względu na tajemnicę państwową), który miał niejawny etat w Agencji Wywiadu. Niektóre nasze źródła utrzymują, że współpracuje z nią także teraz.
"Do różnych instytucji wysyłamy swoich oficerów. Pracują na dwa fronty, oprócz normalnej pracy w biurze wykonują tajne zadania zlecane przez służbę" - tłumaczy jeden z byłych szefów tajnych służb. Wysłaliśmy e-mailem pytania zarówno do mecenasa, jak i Agencji Wywiadu oraz kancelarii premiera. Do tej pory nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
W ostatnich dniach lipca nad sprawą mieszkań debatowała również sejmowa komisja ds. służb specjalnych. Pojawił się na niej generał Nowek i przedstawił swoją wersję wydarzeń. Zastrzegając anonimowość, poseł z komisji potwierdza: "Padły tam słowa o tym, że opinia prawna została sporządzona przez osobę związaną ze służbami". O swoim wystąpieniu przed komisją Nowek mówi zdawkowo. "Opinia, która krąży w mediach jest sfałszowana, poinformowałem posłów o tym, w jakim trybie i kto to zrobił. Nie mogę mówić o szczegółach, bo wiąże mnie tajemnica państwowa" - powiedział nam były szef Agencji Wywiadu.
Jednak właśnie ta "niezależna" ekspertyza stała się koronnym argumentem w ataku na Zbigniewa Nowka. Obciążające go starannie dobrane fragmenty znalazły się w materiałach kolportowanych wśród dziennikarzy. W ubiegłym tygodniu na ich podstawie bez żadnej weryfikacji ukazał się tekst w "Rzeczpospolitej".