Pawlak już dwa razy tłumaczył się Tuskowi po publikacji DZIENNIKA - w środę wieczorem przez telefon i wczoraj w dwugodzinnej porannej rozmowie w cztery oczy. Między koalicjantami doszło do spięcia, bo Pawlak - również publicznie - dawał do zrozumienia, że krytyczny tekst o nim powstał z inspiracji wicepremiera Grzegorza Schetyny.

Reklama

>>>PO o sprawie Pawlaka: Trzeba to przeczekać

W rozmowie z Tuskiem Pawlak wycofał się z tych stwierdzeń. Zmienił też zdanie w sprawie inspiratorów materiału. Tym razem wskazał na nieokreślone środowiska biznesowe. Przekonywał Tuska, że jego wszystkie interesy są zgodne z prawem, a media sprawę niepotrzebnie "nadmuchały". Przyrzekł premierowi też, że zwoła konferencję i publicznie stawi czoło zarzutom.

Punktualnie o 15 blady, zdenerwowany Pawlak, ściskając w rękach teczkę z dokumentami, wyszedł do dziennikarzy. Zamiast odpowiadać na konkretne pytania, brnął w niekończące się dygresje. Za to jasno powiedział, że tekst o jego interesach to zemsta za walkę z opcjami walutowymi.

Reklama

Wicepremier sugerował, że znaczenie w tej sprawie ma to, iż wydawcą DZIENNIKA jest niemiecki koncern. Merytorycznych odpowiedzi było mało. Stwierdził, że autorzy artykułu posłużyli się insynuacjami, ale zabrakło przykładów na potwierdzenie tej tezy. Pawlak nie zaprzeczył, że jego koledzy ze studiów czy konkubina robili interesy ze strażą pożarną. Przyznał, że prezydentem fundacji Porozumienia dla Rozwoju jest jego matka. W tej organizacji polityk "zaparkował" udziały firm, m.in. tej, która do teraz żyje ze strażackich kontraktów.

>>>Pawlak stara się ugasić pożar

"Na czele fundacji stoi moja mama. Przepraszam, że mam mamę" - unosił się Pawlak. Przekonywał też, że strażacy zawsze organizują przetargi i konkursy, a opisane w tekście firmy po prostu były najlepsze i dawały najniższe ceny. Wicepremier uważa, że zarzuty o nepotyzm są całkowicie nieuzasadnione. Ironicznie pytał dziennikarzy, czy jego koledzy powinni wyemigrować z kraju tylko dlatego, że kiedyś zetknęli się z Waldemarem Pawlakiem.

We wcześniejszym wywiadzie dla"Sygnałów dnia" wicepremier zarzucił autorom artykułu o swoich interesach: "pogardę dla mieszkańców wsi, Żyrardowa i Ciechanowa", "szerzenie nienawiści" i "chęć napuszczania na siebie ludzi".