Spółka Ewy Mandziou, 24-letniej absolwentki zarządzania i marketingu, jeszcze do niedawna była powiązana kapitałowo z Work Service SA, której współwłaścicielem jest Tomasz Misiak.

Siedziba jej firmy mieści się pod tym samym adresem co większość spółek z grupy Work Service. W drugiej połowie ubiegłego roku Mandziou zmieniła wcześniejszą nazwę firmy na Port & Shipyard Services (Obsługa Portów i Stoczni).

Reklama

>>> Misiak: ukrzyżowali mnie za nie moje grzechy

Senator Tomasz Misiak tłumaczy "Polityce", że firma miała pośredniczyć w zatrudnianiu pracowników do małych stoczni we Francji. Biznes okazał się niewypałem, bo francuskie prawo nie zezwala na zatrudnianie stoczniowców z zagranicy.

Jesienią ubiegłego roku Misiak jako przewodniczący senackiej komisji gospodarki brał w pracach nad tzw. specustawą stoczniową. Zgodnie z nią za pomoc pracownikom zwalnianym z likwidowanych stoczni odpowiada Agencja Rozwoju Przemysłu.

>>> Rządowy samolot dla narzeczonej Misiaka

Jak ujawniła "Gazeta Wyborcza", ARP bez przetargu zleciła firmie Work Service przeprowadzenie szkoleń dla zwalnianych stoczniowców. Kontrakt opiewał na blisko 50 mln zł. Senator zapewniał wówczas, że nigdy nie interesował się biznesowo stoczniami i nie wiedział, że jego firma podpisała kontrakt z ARP.

Związkowcy ze stoczni twierdzą jednak, że już na parę miesięcy przed rozpoczęciem sejmowych prac nad specustawą, pracownicy Work Service robili rozeznanie w ich zakładzie: ile osób będzie do zwolnienia, w jakich zawodach itd. Jak widać branżą interesowała się również narzeczona senatora - informuje "Polityka".